Akcja dobroczynna kucharzy francuskich z okazji Święta Trzech Króli
Pixabay
Jak co roku od 15 lat w sobotę przed świętem Objawienia Pańskiego wielcy paryscy szefowie kuchni sprzedawali Placek Trzech Króli (Galette des rois). Zdobyte w ten sposób fundusze w całości przeznaczane są na walkę z chorobą Hirschsprunga.
„Nasz placek Trzech Króli nie pretenduje do rekordu Guinnessa, jest wielki wielkością celu, któremu służy” – powiedział PAP Jean-Pierre Biffi, wieloletni prezes stowarzyszenia „Uczniowie Escoffiera”, pomysłodawcy i organizatora sprzedaży tego ciasta na rzecz walki z rzadką i wciąż niezbadaną do końca chorobą Hirschsprunga.
„Wielki placek” miał około metra średnicy, był – jak chce tradycja – sporządzony z ciasta francuskiego z marcepanowym nadzieniem i sprzedawano go po kawałku. Na straganach stały różnorodne wyroby, czasem bardzo awangardowe, z czekoladą, yuzu, a nawet z truflami, do spróbowania lub kupienia w całości.
To co wyróżnia te placki jest fakt, że wyszły z piekarników wielkich i bardzo znanych kucharzy, a szef dobrej restauracji jest nad Sekwaną celebrytą. W sobotę przed południem przed paryskim kościołem Saint Germain, gdzie pochowane jest serce polskiego króla Jana Kazimierza, sprzedano tych placków za 16 350 euro, czyli ponad 70 tys. zł.
Plackiem Trzech Króli (galette des rois) dzielą się Francuzi na pamiątkę hołdu, jaki Mędrcy złożyli Dzieciątku. Ten bardzo popularny nad Sekwaną zwyczaj wywodzi się z czasów przedchrześcijańskich, gdy w wielkich rzymskich domach, podczas Saturnalii przy pomocy ziarna bobu losowano, kto spośród niewolników będzie jednodniowym królem. Według historyków czasem za to krótkie królowanie płacił życiem, częściej wracał do swej niewolniczej kondycji.
Zwyczaj przetrwał starożytność i często nabierał dobroczynnych cech. W XIV wieku książę Ludwik II Burbon „królem” ustanawiał najbiedniejsze dziecko w mieście. Kończyło się to lepiej niż w Rzymie, bo po zabawie w panowanie wybraniec obdarowywany był hojnie przez księcia i jego dworzan. Dokładniej nie on, ale rodzice, a pieniądze przeznaczone miały być na edukację chłopca.
Podobnie jak komuniści w PRL próbowali Dziadkiem Mrozem zastąpić Św. Mikołaja, po rewolucji francuskiej w 1789 roku, sankiuloci najpierw starali się zakazać Placka Trzech Króli, a następnie, po zamienieniu Epifanii na „święto dobrego sąsiedztwa”, przemianowali go na „placek równości”.
Coś z tego zostało do dziś. W placku umieszcza się „fasolkę”, czyli figurynkę albo złotą monetę. Ten, kto na nią trafi, obwołany jest królem, choć królowanie ogranicza się do założenia papierowej korony. Nie ma jednak fasolki w placku, jaki co roku ofiarowany jest prezydentowi Francji. Bo Republika wciąż ma alergię na królów.
W laickiej Francji, gdzie święto Trzech Króli nie jest dniem wolnym od pracy, a Kościół przeniósł je na pierwszą niedzielę stycznia, często zapomina się o związku placka z Epifanią. Nawet tym, którzy zapominają, zdarza się przecież, że kroją ciasto na tyle części, ile jest osób przy stole i jeszcze jedną, która jako „część Marii Panny”, przeznaczona jest dla biednego.
Choroba Hirschsprunga jest wrodzoną chorobą genetyczną przewodu pokarmowego. W ostatnich latach zaczęto poznawać jej złożone podłoże molekularne. Techniki operacyjne wprowadzone w połowie XX wieku są ciągle udoskonalane, co przekłada się na rosnącą przeżywalność dzieci z tą chorobą i poprawienie jakości ich życia w dorosłości.
Według naukowców są duże szanse, że za jakieś pięć lat uda się chorobę naprawdę leczyć. „W jakimś stopniu i nasze placki przyczyniają się do postępów w badaniach” – twierdzi Jean-Pierre Biffi.
Dodaj komentarz