11 lat temu w Paryżu zmarła Anna Margolis-Edelman
Anna Margolis-Edelman, fot. YouTube/Hilifer
Zasłużona działaczka humanitarna, lekarka, osoba silnie zaangażowana w pomoc drugiemu człowiekowi, prywatnie żona Marka Edelmana – Anna Margolis-Edelman zmarła 11 lat temu w Paryżu.
Urodziła się w Łodzi w 1922 roku, w zaangażowanej społecznie, inteligenckiej rodzinie lekarskiej, pochodzenia żydowskiego. Jej ojciec – doktor Aleksander Margolis poza pracą w szpitalu, był jednym z liderów Bundu (Powszechnego Żydowskiego Związku Robotniczego na Litwie, w Polsce i w Rosji). Jej matka, Anna z domu Markson była zaś wybitną lekarką, specjalizującą się w gruźlicy.
To Alina Margolis była pierwowzorem dla Ali (co ma kota) z Elementarza autorstwa Mariana Falskiego, przyjaciela jej matki. Później opisze swoje losy w autobiografii zatytułowanej “Ala z elementarza”, wydanej nakładem wydawnictwa Zeszytów Literackich.
Podczas II wojny światowej była zmuszona zamieszkać w getcie warszwskim, jej matka pracowała tam jako lekarka (ojciec został rozstrzelany przez Niemców w 1939 roku). W getcie była szkoła pielęgniarska, Alina Margolis została wybrana na słuchaczkę tego niezwykłego kursu. Brała udział w powstaniu w getcie, potem w powstaniu warszawskim – za swoje zaangażowanie została odznaczona Krzyżem Walecznych.
Dramat getta opisywała w swojej autobiografii:
Tam pod murem, po raz pierwszy w życiu poczułam się naprawdę Żydówką. I że już na zawsze, do śmierci, zostanę z tymi żywcem zwęglonymi, z tymi uduszonymi (...), z tymi, których losu nie podzieliłam.
Po II wojnie światowej wyszła za mąż za Marka Edelmana. Z początku nie chciała być lekarką, wolała być nauczycielką, jednak ukończona w getcie szkoła pielęgniarska po wojnie była traktowana jak zaliczony I rok medycyny.
Pracowała jako lekarz pediatra, specjalizowała się zwłaszcza w cukrzycy. W 1968 roku, na fali antysemickie nagonki i rosnących z tego tytułu problemów w pracy, zdecydowała się wyjechać z dziećmi do Francji. Marek Edelman pozostał w Łodzi.
Jej syn, Aleksander Edelman, tak ją wspomina:
Była pediatrą, zajmowała się początkowo cukrzycą u dzieci. Choć wyjechała z Polski, pozostała do końca życia bardzo z Polską związana. Mama miała duszę społecznika, była takim „doktorem Judymem”. W latach 80tych, sytuacja w Polsce była bardzo trudna, dla chorych brakowało leków. Moja mama organizowała pomoc dla Polski, zorganizowała fundacje „SOS”. Polegało to na tym, żeby ciężko chorzy, głownie dzieci mogli przyjeżdżać do Francji na leczenie. Ojciec powiedział kiedyś o ich związku, że gdziekolwiek by nie byli, zawsze patrzyli w tę samą stronę.
Czasem zdarzały się dramatyczne historie w Polsce – jakiś pacjent był umierający, polscy lekarze bywali bezradni, ojciec kontaktował się z matką. Proszę pamiętać, że wówczas nie było telefonów komórkowych. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak wiele było przypadków, gdy nad losem jednego pacjenta w Łodzi debatowali paryscy specjaliści. Czasami, gdy operacja nie mogła być wykonana w Polsce, SOS zbierała pieniądze i udawało się takiego pacjenta przywieźć do Paryża.
W Paryżu nie mogła nostryfikować dyplomu, systematycznie zdawała powtórnie egzaminy z medycyny, by móc dalej praktykować. Zaangażowała się w działalność Lekarzy Bez Granic, a wraz z odejściem Bernard Kouchner, zdecydowała się przyłączyć do tworzonej przezeń organizacji Lekarze Świata.
Jej działania są wręcz imponujące. Wraz z Lekarzami Świata jeździła ratować tych, którzy uciekali z komunistycznego Wietnamu, ukrywała dzieci bo żadne kraje nie chciały ich przyjmować. Jeździła do Czadu, gdy była tam wojna. Pojechała do Salwadoru w najgorszym momencie eskalacji konfliktu. To było przedziwne. My z siostrą nie mogliśmy uwierzyć, że ona tam faktycznie była.
Mama była skromna. Dowiedziałem się kiedyś, że w Salwadorze, po jej wyjeździe, bardzo wielu dziewczynkom nadano imię Alina. Opowiadała kiedyś, że raz w Salwadorze żołnierze ostrzeliwali partyzantów, a tam byli też zwykli biedni ludzie, strzelano wszędzie, na środku drogi stała mała dziewczynka, której matkę zabili. Nikt nie chciał ryzykować i zabrać jej w bezpieczne miejsce, trzeba było wybiec na środek drogi, pod ostrzałem, złapać dziewczynkę i pobiec z nią z powrotem, uczyniła to matka. Była też w Afganistanie, w Bośni.
Alina Margolis-Edelman była mocno zaangażowana w dzialalność opozycyjną. Wspierała Polaków podczas stanu wojennego, organizując pomoc humanitarną i leczenie niektórych pacjentów we Francji. Najbardziej jednak była uwrażliwiona na los dzieci.
Po transformacji w 1989 roku założyła Fundację Dzieci Niczyje (dziś Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę). Była laureatką rozlicznych wyróżnień i odznaczeń.
Zmarła 23 marca 2008 roku. Została pochowana na cmentarzu w Bagneux. Od 2011 roku przyznawana jest nagroda jej imienia – otrzymują ją osoby szczególnie zaangażowane w pomoc pokrzywdzonym dzieciom.
Dodaj komentarz