10 lat po katastrofie Air France lot 447 – ustalenia, polski wątek, wspomnienia
Airbus A330, który uległ katastrofie (nr. rej. F-GZCP). Zdjęcie zostało wykonane na lotnisku w Paryżu w 2007 roku, fot. Paweł Kierzkowski - praca własna, wikimedia (na licencji CC BY-SA 3.0)
10 kwietnia to data, która trwale zapisała się w pamięci Polaków i na kartach historii. Na dodatek budzi nieraz skrajne emocje. Rok 2019 jest też doskonałą okazją do przypomnienia innej wielkiej katastrofy, która wydarzyła się 10 lat temu, a konkretnie w nocy z 31 maja na 1 czerwca 2009 r. Choć był to samolot francuskich linii lotniczych, w tym zdarzeniu nie zabrakło polskiego wątku. Co dziś wiemy na temat tamtego tragicznego lotu?
Zacznijmy od przypomnienia podstawowych faktów. Katastrofie uległ Airbus A330-203. Leciał z Rio de Janeiro do Paryża. Lot był oznaczony numerem 447. Zakończył się katastrofą nad Oceanem Atlantyckim, do którego wpadł samolot. Na pokładzie podróżowało 216 pasażerów oraz 12 członków załogi. Nikt nie przeżył. Zginęło w sumie 72 obywateli Francji, 59 Brazylijczyków i 26 Niemców. Ogółem na pokładzie znajdowali się przedstawiciele 33 narodowości, w tym 2 Polaków.
"To była największa tragedia w historii lotnictwa" – A.Macierewicz. Tak? A Air France z 2009 r? Tam 228 osób zginęło… W Smoleńsku 96 osób.
— Maciej Stroiński ✈️ (@mstroinski) February 4, 2016
Ustalenia
Pierwsze hipotezy mówiły o uderzeniu pioruna lub zamachu terrorystycznym, jako możliwych przyczynach katastrofy, lecz obie te teorie obalono. W latach 2009-2011 francuskie Biuro Śledztw i Analiz Lotniczych (BEA) opublikowało kilka raportów wstępnych dotyczących katastrofy. W lipcu 2012 r. światło dzienne ujrzał raport końcowy. Ustalono, że do tragedii doprowadziły przede wszystkim czynniki techniczne i ludzkie. Najprawdopodobniej doszło w samolocie do oblodzenia tzw. rurek Pitota, odpowiadających za pomiar prędkości samolotu. Nie wnikając w szczegóły warto nadmienić, że to zdarzenie pociągnęło za sobą szereg niewłaściwych posunięć pilotów, którzy nie mieli pewności co do rzeczywistych parametrów. Raport stwierdzał, że silny stres jakiemu poddani byli piloci obnażył pewne braki w ich doświadczeniu, choć z formalnego punktu widzenia spełniali wymogi niezbędne do pilotowania tego samolotu. Na dodatek w decydujących momentach lotu kapitan prawdopodobnie nie był obecny w kabinie pilota.
“Rzeczpospolita” na początku minionego roku informowała o wynikach kontrekspertyzy zamówionej w lutym 2017 r. przez ministerstwo sprawiedliwości. W tym raporcie zaznaczono, że producent samolotu nie ponosi winy za stosunkowo szybkie zamarznięcie rurek Pitota, które przestały sprawnie działać niedługo po starcie. Uznano, że było to wkalkulowane w działanie samolotu. Takie ustalenia twórców tego raportu nie spodobały się rodzinom ofiar. Ponownie największą winą za katastrofę obciążono pilotów, którzy nie stosowali się do procedur. Błędy, jakie poczynili w pilotowaniu maszyny, doprowadziły w konsekwencji do utraty przez samolot siły nośnej (tzw. przeciągnięcie). W raporcie zwrócono też uwagę na fakt, iż komunikacja miedzy załogą i centralą oraz między kapitanem i załogą powinny stać na wyższym poziomie.
Polski wątek
“Super Ekspres” po katastrofie podał kilka faktów na temat dwóch Polaków, którzy lecieli lotem Air France 447. Byli to trzydziestoparoletni mężczyźni Robert B. oraz Piotr Sz. Obaj mieszkali na Śląsku. Robert B. prowadził własną działalność gospodarczą. Ich rodziny nie były w stanie zrozumieć jak to możliwe, że wakacyjna podróż skończyła się dla nich obu tak tragicznie.
Jeden z polskich pasażerów feralnego lotu zamówił w poznańskim biurze turystycznym dwa bilety: dla siebie i przyjaciela. Wyruszyli do Brazylii 23 maja. Niestety nie wrócili do Polski.
Pechowcy i szczęściarze
Jedną z najbardziej znanych ofiar katastrofy z 2009 r. był książę Pedro Luis of Orleans-Braganza, 26-letni członek brazylijskiej rodziny cesarskiej, czwarty w kolejce do tronu. Feralnym lotem wracał po odwiedzinach rodziny do pracy w luksemburskim banku. Udało się wyłowić jego ciało z oceanu i pochowano je w Vassouras.
O wielkim szczęściu może mówić jego cioteczna siostra, księżniczka Alix de Ligne, która zamierzała lecieć razem z Pedro Luisem, ale koniec końców poleciała do Europy wcześniej.
Do grona szczęśliwców należą też m.in. francuski profesor medycyny Claude Jaffiol i jego żona. Planowali lot do Europy lotem Air France 447, ale nie udało im się dostać na pokład. To, co było dla nich powodem do wielkiej frustracji, kilka godzin później przerodziło się w nieopisaną radość, gdy dowiedzieli się jak straszliwej śmierci uniknęli.
TVN24 kilkanaście dni po katastrofie informował o przedziwnych losach pewnej Włoszki, która podobnie jak wspomniany powyżej francuski profesor z żoną, nie dostała się na pokład feralnego lotu. Wróciła z mężem do Europy następnego dnia. Wtedy mogli mówić o wielkim szczęściu, jednak w Austrii, w drodze powrotnej do Włoch, spotkało ich coś nader tragicznego – ona zginęła w wypadku samochodowym, a mąż został ciężko ranny.
Zmienne koleje losu
Katastrofy Air France lot 447 i Smoleńsk 2010 to jedne z najbardziej tragicznych, ale oczywiście nie jedyne w dziejach lotnictwa. Od czasu do czasu media obiegają informacje o tragicznych wypadkach samolotów. Są to zdarzenia, w których przeogromne nieszczęście ofiar i ich rodzin miesza się z olbrzymim szczęściem tych, którym ewentualnie udało się przeżyć lub z jakichś powodów nie polecieli tym konkretnym samolotem. To truizm, ale ciągle na nowo człowiek uświadamia sobie, że pomimo olbrzymich osiągnięć i doświadczenia ludzkości jest coś, co wymyka się homo sapiens spod kontroli. To uczy pokory i mimowolnie kieruje ludzkie myśli poza to, co widzialne, namacalne, możliwe do zmierzenia.
Wielu zadaje sobie pytanie: czy na pewno to tragiczne wydarzenie stanowi kres, unicestwienie tych, z którymi jeszcze niedawno można było porozmawiać lub piło się kawę wesoło gwarząc…? Czy na pewno…?
W tekście wykorzystano informacje zaczerpnięte głównie z: se.pl, tvn24.pl, rp.pl
A czemu niby Smoleńsk jest taki tragiczny ? Tam chyba nie było wielu ofiar.
Smoleńsk to tylko 96 trupów, największa to katastrofa na Teneryfie z 1977 z 583 trupami… :/