Zwolniony z rosyjskiego aresztu francuski kolarz: podjęcie ryzyka nie było zbyt mądre

fot. pixabay.com
Zwolniony po 50 dniach aresztu w Rosji, za nielegalne przekroczenie granicy chińsko-rosyjskiej, francuski kolarz Sofiane Sehili wrócił w niedzielę do kraju. Jak przyznał, podjęcie ryzyka w celu pobicia rekordu długodystansowego „nie było zbyt mądre”.
Na początku lipca 44-letni Sehili opuścił Lizbonę i planował podróż przez 17 krajów, m.in. Mongolię i Chiny, aby na początku września dotrzeć do Władywostoku. Zatrzymano go tuż przed ostatnim etapem jego rekordowej wyprawy rowerowej po Eurazji. Okoliczności były szczególne.
– Sehili, który posiadał rosyjską wizę elektroniczną, najpierw próbował wjechać do kraju przez przejście graniczne przeznaczone dla Rosjan i Chińczyków. Udał się więc na inne przejście, ale tam nie można przekroczyć granicy rowerem. Trzeba wsiąść do pociągu lub autobusu – tłumaczył agencji AFP Władimir Najdin, urzędnik państwowej komisji kontroli więziennictwa. Korzystanie z tych środków transportu unieważniłoby jednak wyczyn kolarza po ponad 60 dniach i blisko 18 tys. kilometrów wysiłku
– Próbowałem legalnie przekroczyć granicę, co niestety nie było możliwe tego dnia. Mogło się udać następnego, ale nie miałbym wtedy szansy na pobicie rekordu. Postanowiłem więc spróbować przekroczyć granicę nielegalnie. Trochę naiwnie myślałem, że skoro wciąż jestem niedaleko granicy, to jeśli zgłoszę się do (rosyjskich) władz i spróbuję wmówić im, że zrobiłem to nieumyślnie, to najwyżej po prostu odeślą mnie z powrotem do Chin – tłumaczył agencji AFP.
Jednak w Rosji to nie zadziałało.
– Natychmiast skonfiskowali mi GPS, telefon, aparaty, wszystko zbadali, a ja ostatecznie nie mogłem już dłużej ich okłamywać, wmawiając im, że nie zrobiłem tego celowo. Od tamtej pory wszystko toczyło się swoim normalnym torem (…) Byłem traktowany jak każdy inny człowiek, który zrobiłby to samo – dodał.
Sehili nie skarżył się na złe traktowanie.
– Za każdym razem, gdy byłem przenoszony do aresztu, przechodziłem badania lekarskie, upewniano się, że wszystko jest w porządku, za każdym razem, gdy mnie przesłuchiwano, wszystko było notowane, sporządzano raporty. To nie jest miejsce, do którego cię zabierają, wrzucają do celi i nie wiesz dokładnie, co się dzieje – zaznaczył.
Francuz został zwolniony 23 października po procesie i grzywnie za „nielegalne przekroczenie granicy”. Przybył do Paryża w niedzielę, tranzytem przez Tajlandię.
– To dość dziwne doświadczenie, ponieważ ostatecznie spędziłem dwa miesiące w Rosji, a wszyscy ludzie, których spotkałem, byli przestępcami. Myślę jednak, że pomogło mi to trochę dowiedzieć się o Rosjanach i ich unikalnych cechach – wspominał.
Dodał, że miał kilka bardzo trudnych chwil pod względem psychicznym.
– Najtrudniejsza była niepewność. Nie miałem losu w swoich rękach, nie wiedziałem przez kilka tygodni, czy ostateczną decyzją będzie ukaranie mnie grzywną i pozwolenie na powrót do domu, czy wsadzenie do więzienia, ponieważ groziło mi do dwóch lat „odsiadki” – zaznaczył.
Sąd uznał Sehiliego za winnego i skazał go na grzywnę w wysokości 50 000 rubli (około 2 230 złotych). Jednocześnie z uwagi na czas spędzony w areszcie 44-letni kolarz został zwolniony z konieczności jej zapłaty.
Od początku agresji na Ukrainę w 2022 roku w Rosji aresztowano kilku obywateli państw zachodnich. Stosunki dyplomatyczne między Paryżem a Moskwą pozostają chłodne.
źródło: PAP
czytaj też: >>> Rosyjski sąd ukarał grzywną i zwolnił francuskiego kolarza długodystansowego <<<
Dodaj komentarz