Dr Bonikowska o spotkaniu w Paryżu: potrzebna decyzja o zwiększeniu wydatków na obronność

Polska politolożka Małgorzata Bonikowska, fot. Autorstwa Adrianna Śniadowska - E-mail (ticket 2021011710005191), CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=98955358
W Monachium usłyszeliśmy od USA, że nie są zainteresowane obroną Europy; wobec tej deklaracji europejscy liderzy w Paryżu powinni natychmiast podjąć decyzję o zwiększeniu własnych wydatków na obronność i pokazać silne oblicze Europy, także gospodarcze – uważa dr Małgorzata Bonikowska.
W poniedziałek premier Donald Tusk bierze udział w zwołanym przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona nieformalnym spotkaniu europejskich przywódców poświęconemu polityce USA ws. zakończenia wojny w Ukrainie. Na spotkaniu w Paryżu obecni będą także: premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Włoch Giorgia Meloni, premier Hiszpanii Pedro Sanchez, premier Holandii Dick Schoof oraz premier Danii Mette Frederiksen, która będzie reprezentować kraje bałtyckie i skandynawskie. W spotkaniu mają też wziąć udział: sekretarz generalny NATO Mark Rutte, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i szef Rady Europejskiej Antonio Costa.
Przed wylotem premier Tusk podkreślił, że Polska nie przewiduje wysłania polskich żołnierzy na teren Ukrainy, ale będzie logistycznie i politycznie wspierać te państwa, które się na to zdecydują. Akcentował również konieczność podjęcia decyzji ws. finansowania europejskiej obrony. “Bezpieczeństwo w tym regionie potrzebuje i Europy, i Stanów Zjednoczonych; będę w Paryżu uprzedzał wszystkie możliwe głosy, które chciałyby wprowadzić jakąś grę konkurencyjną między UE a USA” – deklarował.
„Gdy premier Tusk mówi, że nie ma miejsca na filozofię albo-albo, albo Europa albo USA, to ja się z tym zgadzam. Tyle tylko, że usłyszeliśmy właśnie w Monachium od wiceprezydenta USA, że Europa ich nie interesuje, i co więcej, mało się liczy. Nie można już dłużej udawać, że takich stwierdzenia nie ma albo, że trzeba je przeczekać” – oceniła w rozmowie z PAP prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych dr Małgorzata Bonikowska.
Według niej to, co dziś mogą zrobić kraje natowskie z Europy, to „mocno pogłębić europejski filar w ramach Sojuszu i docelowo działać tak, żeby udział USA w obronie naszego kontynentu w przyszłości nie był niezbędny”. „Żeby było jasne – ten udział jest bardzo pożądany, ale komunikat obecnej amerykańskiej administracji jest jasny: może go nie być. I zgodnie z tym trzeba działać” – powiedziała.
„Europa prowadziła dotąd w dużej mierze politykę życzeniową i aby wrócić do poważnej globalnej gry, musi się z nią definitywnie pożegnać. USA wysyłają informacje, że chcą zakończyć wojnę i przestać się angażować w sprawy Ukrainy, bo mają co innego na głowie. Więc musimy skończyć ze starą narracją, że Ameryka zawsze będzie podstawą naszego bezpieczeństwa i wziąć się do roboty. Oczywiście, trzeba robić wszystko, aby Ameryka i Europa były blisko, tyle że Amerykanie i tak zrobią po swojemu, oceniając sytuację wyłącznie z perspektywy ich interesów. My musimy robić tak samo – ocenić sytuację z perspektywy interesów Europy. A w naszym interesie jest, aby docelowo być w stanie sami się bronić. To jest także w interesie USA, bo słaby sojusznik to żaden sojusznik. Musimy w przyspieszonym tempie odbudować własny wektor twardej siły” – zaznaczyła.
Zdaniem Bonikowskiej, wszystkie kraje unijne, które są w NATO, powinny podjąć decyzję o zwiększeniu własnych wydatków na obronność. „Każdy kraj powinien zrobić to, co de facto Polska już zrobiła: ze swojego PKB wygospodarować maksymalnie dużo środków na obronę. Jeśli my byliśmy w stanie to zrobić, inni także mogą. Ale musi być wola polityczna i determinacja, zwłaszcza że to oznacza także zaciskanie pasa, zmniejszenie wielu innych wydatków. Sytuacja jest jednak nadzwyczajna – oceniła.
Jak zaznaczyła ekspertka, „najwyższa pora, aby edukować Europejczyków, czym jest Rosja i jakie są prawdziwe zagrożenia, a nie żyć w ułudzie. Spokojnie już było. Ludzie muszą zrozumieć, że żyją już w innych czasach”. Podkreśliła, że to Rosja zdefiniowała Zachód jako swojego wroga, a jej lider jest nieobliczalny. „Putin chce Europę zdestabilizować i osłabić. Nie tylko kraje wschodniej flanki, ale także Francję czy Niemcy. „Wszystkie kraje bałtyckie, w tym Niemcy, mają bezpośrednią granicę z Rosją przez morze. To bezpośrednie zagrożenie” – dodała. „A jednocześnie nie zapominajmy, że jesteśmy wciąż jednym z najbogatszych miejsc na ziemi. Gospodarczo Europa to 15 proc. światowego PKB i jednolity rynek 450 mln konsumentów. Mamy silne przemysły obronne, które eksportują broń na cały świat. To wszystko można wykorzystać na naszą korzyść. Więcej współpracy, mniej konkurowania. Potrzebujemy dużych zamówień publicznych i przewidywalnego planu skoordynowanych zbrojeń” – podkreśliła.
„Putin jest zdania, że w Europie nie ma ducha bojowego. Zapewne Amerykanie myślą podobnie. Dobrze by było im udowodnić, że się mylą” – dodała.
W odpowiedzi na pytanie o udział Europy w zapewnieniu Ukrainie twardych gwarancji bezpieczeństwa, Bonikowska jest zdania, że państwa unijne powinny jako grupa zadeklarować gotowość uczestniczenia ich żołnierzy w międzynarodowej misji wojskowej, najlepiej z mandatem ONZ. Zaznaczyła, że żadne pojedyncze państwo temu wyzwaniu nie sprosta, zwłaszcza narażone są te kraje, które graniczą bezpośrednio z Rosją, takie jak Polska. „Dlatego europejski kontyngent musi być zbiorowy, z udziałem najsilniejszych armii, zwłaszcza brytyjskiej i francuskiej. Wtedy także Polska mogłaby się zaangażować” – podkreśliła.
Kolejną kwestią, jaką powinny opracować w Paryżu kraje europejskie – uważa ekspertka – jest odpowiedź gospodarcza.
„Amerykanie działają obecnie na podobnej zasadzie co Rosjanie – rozumieją język siły. Dlatego zamiast załamywać ręce i oburzać się, że nas nie dopuszczono do negocjacyjnego stołu, trzeba pokazać się jako silny partner. USA będą się z nami liczyć, tylko jeśli będziemy mieli silne karty w grze. Póki co w Monachium pokazali, co o nas myślą – mamy stać w drugim szeregu i czekać aż oni się dogadają z Rosjanami” – stwierdziła.
„Dziś pytanie brzmi, co Europa może położyć na stole, by Amerykanie zaczęli ją traktować poważnie. To wykracza poza kwestię wojny w Ukrainie. Unia Europejska to potęga gospodarcza i silny rynek. Jeśli Amerykanie zapowiedzieli cła, musimy na to odpowiedzieć. Nikt nie chce wojny handlowej, ale trzeba uzmysłowić administracji Trumpa, ile USA mogą na tym stracić, ale także gdzie mogą zyskać, jeśli z Europą się dogadają. Wszystko teraz, niestety, trzeba oceniać w kategoriach interesu” – zauważyła. Podkreśliła, że Ukraina – aby wpisać się w tę logikę i pokazać kartę przetargową w rozmowach pokojowych – zaoferowała USA możliwość dostępu do połowy swoich surowców mineralnych, i to pomimo, że jest związana umową z Unią Europejską.
Pytana o miejsce poniedziałkowego spotkania – Paryż – Bonikowska podkreśliła, że Francja jest w unijnym gronie „jedynym mocarstwem nuklearnym”, stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ i militarnie najpoważniejszym graczem. Zauważyła jednocześnie, że „Francuzi zawsze chcą przewodzić, ale niewielu ich w Europie słucha”. „Zobaczymy jak będzie tym razem” – zaznaczyła.
źródło: PAP
czytaj też: >>> Pałac Elizejski: Europejczycy muszą czynić więcej w kwestii bezpieczeństwa <<<
Dodaj komentarz