Akty wandalizmu i groźby we Francji pod adresem pracowników restauracji rosyjskich
fot. pixabay.com
Na witrynach rosyjskich restauracji we Francji pojawiają się obraźliwe napisy i przekleństwa. Pracownicy i właściciele otrzymują groźby z sugestiami, aby zamknąć lokale, które odnotowały znaczący spadek liczby klientów od początku agresji Rosji na Ukrainę.
Paryska restauracja Maison Russe (fr. Rosyjski Dom) została na pewien czas przemianowana na Maison R., lecz powróciła już do swojej pełnej nazwy. Pracownicy dwóch lokali w Paryżu i w Tuluzie pod marką La Maison de la Poutine (fr. Dom Putina) regularnie otrzymują groźby przez telefon.
„Nasi pracownicy byli nękani przez telefon” – powiedział dziennikowi „Le Figaro” współzałożyciel marki Guillaume Natas. ”Niektórzy się bali. Wyjaśniłem na Instagramie, że nie byliśmy w żaden sposób związani z rosyjskim reżimem i jego prezydentem, i że wspieram naród ukraiński” – zapewnia Natas. W witrynach trzech restauracji umieścił napisy z wyrazami solidarności z Ukrainą.
Joe Ascione, menedżerka La Table des Russes (fr. Stół Rosjan) paryskiej restauracji oferującej posiłki na wynos, skarży się mediom: „Od początku wojny na Ukrainie frekwencja spadła o 70 proc. W niektóre dni nie ma nikogo ani w południe, ani wieczorem. Nie wiem, co robić. Zmienić nazwę restauracji? Nie jestem pewna, czy to poprawi sytuację, ponieważ nadal będę gotować w ten sam sposób”.
Ascione urodziła się w Kazachstanie i – jak tłumaczy – od kilku lat nie była w Rosji. „Mówię po rosyjsku, ale nie mam nic wspólnego z obecnym rosyjskim reżimem” – zapewnia. Kilka dni temu usunęłam z okna naklejkę +zabójcy+” – dodaje. W restauracji pracują jeszcze Uzbek, Gruzin, Kazach i dwóch Kirgizów.
Mąż Joe, Laurent Ascione prowadzi lokal Chez Mademoiselle, który specjalizuje się w kuchni rosyjskiej i środkowoazjatyckiej. „Od końca lutego frekwencja spadła o 50 proc. Nie wiem, jak przekonać klientów do powrotu” – powiedział Laurent.
Jak podaje „Le Figaro”, wojna w mniejszym stopniu odbiła się na rosyjskich księgarniach i wydawnictwach. Szefowa paryskiej księgarni Le Globe, specjalizującej się w literaturze rosyjskiej, Natalia Turine wskazuje, że przed wojną liczni jej amatorzy i rosyjskojęzyczni czytelnicy kupowali książki „dla przyjemności”, teraz kupują, „aby się czegoś dowiedzieć o Rosji”.
„Rozumiem, że (teraz) ludzie patrzą na Rosjan innymi oczami” – dodaje Turine.
źródło: PAP
czytaj też:
Dodaj komentarz