szukaj
Wyszukaj w serwisie


Misericordia et misera

S. Monika Cecot / TS / AH / 05.04.2025
fot. archiwum s. Moniki Cecot
fot. archiwum s. Moniki Cecot

Jezus – Miłosierdzie dla pochwyconych, wystawionych, odchodzących… nieszczęśliwych – zapraszamy na refleksję pallotynki s. Moniki Cecot na V Niedzielę Wielkiego Postu.


V Niedziela Wielkiego Postu – 6 kwietnia 2025

J 8, 1-11

Jezus natomiast udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?» Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz!».

* Pochwycona

„…tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie”.

Ta kobieta nie ma imienia, tożsamości, nie ma swojej historii i nie ma prawa – ani do wypowiedzi, ani do wysłuchania. Za to każdy z obecnych w Świątyni zna już jej ostatni występek. Grzech, który popełniła, definiuje ją, określa, staje się jej imieniem – „pochwycona na cudzołóstwie”. Faryzeusze i uczeni w Piśmie jej człowieczeństwo i historię życia ograniczają do jednego wydarzenia. Tak, to prawda, za ten grzech, według Prawa, powinno się w publicznym linczu, tak długo rzucać w nią kamieniami, aż umrze. Jednak w tej scenie, ona już jest niejako martwa. Zniknęła żywa i czująca osoba. Istnieje tylko jej wina.

Ta scena jak w soczewce skupia te wszystkie momenty, kiedy – jednym spojrzeniem, zdaniem, gestem, milczeniem, trzaśnięciem drzwiami… kamieniem – osądzamy i wykluczamy drugiego, zabijamy w nim życie. Przekreślamy człowieka i jego historię, z całości wychwytujemy trudny kawałek i w imię Prawa odmawiamy mu prawa do obrony i odpuszczenia. Opinie, osądy, etykietki stają się nową, nadaną tożsamością.

To także te chwile, kiedy inni nam to robią.

Przestraszonych, zawstydzonych, unieważnionych i… pochwyconych pętamy potęgowaniem poczucia winy i odmową przebaczenia. Wzmacniając tym samym iluzję własnej doskonałości i sprawiedliwości. Pogardą dla innych, chcemy ocalić dobre mniemanie o sobie.

Przestraszeni, zawstydzeni, unieważnieni i… pochwyceni szamoczemy się w sidłach swojego grzechu, rozczarowania i bólu. Łudząc się jednocześnie, że damy radę wyswobodzić się o własnych siłach. Pogardą dla samych siebie, chcemy zaprzeczyć prawdzie o tym, co przeżywamy.

Co jest moim grzechem?
O czym mówi mi mój grzech?
Co to znaczy dla mnie, że jestem grzesznikiem?
Czego potrzebuję, kiedy popełnię grzech?

 

* Wystawiony

„Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć”.

Wydaje się, że ich nie interesuje ani ta kobieta, ani to, co się wydarzyło. Nie próbują poznać sytuacji, ani wyjaśnić czy ocenić. Rygorystycznie egzekwując Prawo, wykorzystują tę kobietę, by złapać Jezusa w pułapkę. Wystawiają ją z jej grzechem na widok publiczny, tylko po to, by wystawić Jezusa. Złapana na gorącym uczynku, oskarżona czekająca na wyrok, pochwycona w sieci Prawa religijnego i ludzkiego osądu, ma stać się przynętą, by Ten, który ma wydać wyrok, sam stał się oskarżonym i zgładzonym.

Jezus milczy. Nie patrzy na tłum, nie patrzy na kobietę. Schyla się, może przyklęka lub kuca i pisze coś palcem na ziemi. W jego geście nie ma jednak nic z ignorancji. Jest cały obecny w tej scenie. Zdaje się, że w tym momencie zajmuje jej centrum. Jest pośrodku. Autor Ewangelii dwukrotnie używa tego wyrażenia w odniesieniu do kobiety: „postawiwszy ją pośrodku”, „stojąca na środku”.

Jezus pozwala się wystawić, by ocalić tę, która jest obok. Pochwyconą.

Pozwolić się wystawić, to stanąć na środku; samotnie i bezbronnie, z odsłoniętą prawdą o winie, wstydzie i strachu. Tak jak kobieta, którą do tego zmuszono. Tak jak Jezus, który jest tuż obok, bo chce towarzyszyć zagubionemu człowiekowi.

Milcząca obecność Jezusa zaczyna wypełniać całą przestrzeń prowizorycznej sali rozpraw. Zaskakujące pytanie, które stawia Jezus przeszywa uszy zgromadzonego tłumu i przerywa starannie zaplanowany scenariusz.

Nie odbędzie się żaden sąd. Nie zapadnie żaden wyrok.

„Wystawiony” i „pochwycona” samotnie stoją wobec tłumu, który za chwilę przestanie być masą. Każdy z gotowych do linczu obrońców Prawa słyszy osobiste pytanie i samodzielnie, jednostkowo będzie musiał zmierzyć się z odpowiedzią. To pytanie zaciąży w każdym sercu o wiele bardziej niż kamień, który teraz ściskają w dłoni. Pojawi się nowe rozdanie. Role się odwrócą. Tropiciele grzechu i nieprawomyślności Rabbiego z Nazaretu nie tylko wpadną we własne sidła, ale będą mieli szansę „wpaść” w objęcia Bożego Miłosierdzia. Pytanie Jezusa nie zmieni całokształtu rzeczywistości, zmieni pojedyncze ludzkie serce.

Jak reaguję na grzech drugiego?
Jak towarzyszę bliskim w ich błędach, pomyłkach, słabościach, w ich zmaganiach z grzechem?
Czy dostrzegam w sobie zdolność do odróżnienia grzesznika od jego grzechu?
Czy potrafię usłyszeć i wypowiedzieć słowo przebaczenia – wobec siebie i innych?

 

* Odchodzący

„Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić”.

Nikt nie rzucił kamieniem w kobietę. Nikt nie odpowiedział Jezusowi. Wyrok nie zapadł. Lincz nie został wykonany. Wiatr rozdmuchał słowa na piasku.

Nikt nie okazał się czysty według Boga i Prawa. Każdy znalazł swoją odpowiedź na Jezusowe pytanie. Każdy miał coś na sumieniu. Każdy niósł swoją winę. Każdy miał jakąś historię grzechu. Każdy rozpoznał siebie.

„Wszyscy jeden, po drugim…”. Wszyscy odeszli. Wspólnota grzeszników.
Może to ich ocaliło?

Może pośrednio – pochwycona kobieta i bezpośrednio – wystawiony Jezus stali się ratunkiem dla odchodzących. Odchodzili bowiem już nie nieskazitelni stróże Prawa, ale ludzie zawstydzeni i upokorzeni własną winą. Świadomi własnej słabości i kruchości. Zaciśnięte w dłoniach kamienie być może wypadły im z rąk, a może zabrali je ze sobą, by pamiętać te chwilę zrozumienia kim są w samej swej istocie.

Czy czytając dzisiejszą Ewangelię słyszę, że jest tam Dobra Nowina dla mnie?
Czy próbuję usłyszeć, co Bóg mówi dzisiaj do mnie?
Czy znam siebie, czy akceptuję prawdę o swoim człowieczeństwie?

 

* Nieszczęśliwi

„Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku”.

Miłosierdzie wydarza się w spotkaniu Boga z pojedynczym człowiekiem. Sam na sam. Twarzą w twarz.

Św. Augustyn, komentując tę perykopę zapisał: „Dwoje pozostało: nieszczęśliwa i miłosierdzie” (Relicti sunt duo, misera et misericordia). Łacińskie słowo misera oznacza osobę biedną, lichą, słabą, kruchą, marną, bezbronną, mizerną, nędzną, nieszczęśliwą…
Jednocześnie to króciutkie słowo o tak przejmującym znaczeniu, jest częścią składową słowa Misericordia. Mizerność ludzkiej kondycji wpisana jest w Boże miłosierdzie.

Doświadczają go Ci, którzy stają przed Jezusem z całą swoją biedą. Bezbronni, z opuszczoną gardą, zapłakani, z odsłoniętymi ranami, bez tłumaczeń i usprawiedliwień, „niosący w sobie bezsilną samotność” i świadomość własnych win, mogą usłyszeć: „I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz!”.

Pochwyceni, wystawieni, odchodzący… nieszczęśliwi. Ocaleni od ukamienowania, wybawieni od własnych sideł krok po kroku, chwila po chwili powierzają się Miłosierdziu.

„Jak mogłem
jak mogłem
robić takie rzeczy
żyjąc w tym strasznym świecie
podlegając jego prawom
igrając z jego prawami
Potrzebuję Boga
żeby mi przebaczył
potrzebuję Boga miłosiernego”
Czesław Miłosz, z tomu „Wiersze ostatnie”

 

Poprzednie odcinki:

>>> Czas pustyni, czas kuszenia, czas mój <<<

>>> Przemienienie Jezusa – synteza modlitwy <<<

>>> Nawrócenie – zmiana myślenia <<<

>>> Historia o Miłości. Opowieść na trzy głosy <<<

S. Monika Cecot – pallotynka. Miłośniczka słowa i Słowa. W Polsce zajmowała się m.in. apostolstwem oraz promocją pallotyńskiej duchowości (rekolekcje, konferencje, publikacje). Od dwóch lat mieszka we Francji. Pracuje w zespole pastoralnym w Collège Saint Stanislas w Osny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2025-04-13 23:15:13
Skip to content