#Adwent2020 z #JP2, odc. 5 Kobieta i miłość
Na naszej adwentowej drodze, na której w tym roku szczególnie towarzyszy nam św. Jan Paweł II, zatrzymujemy się przy stacji nr 5. Serdecznie zapraszamy na chwilę refleksji.
Sięgnijmy do Księgi Rodzaju, do tekstu o stworzeniu kobiety, którą Pan Bóg uczynił z żebra Adama, a gdy Bóg ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała, a będzie zwała się niewiastą, bo z męża została wzięta (…). Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną, tak ściśle, że staja się jednym ciałem” (Rdz 2,23;24)- to jest jeden tekst. Drugi tekst, też bardzo ważny, u św. Pawła z Listu do Efezjan zapisany w rozdziale 5 werset 28 do końca. „Mężowie powinni miłować swe żony tak jak własne ciało, kto miłuje swoją żonę siebie samego miłuje. Tajemnica to jest wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (Ef 5,28) – to św. Paweł. O co tu chodzi? Mamy podkreślenie, że kobieta zawsze jakoś łączy się z miłością, jest stworzona dla mężczyzny tak jak i mężczyzna jest stworzony dla kobiety, a razem tworzą ludzkość.
Spróbujmy tak pobieżnie przypatrzyć się jakie są drogi do miłości. Miłość nie jest przypadkiem. Pierwsza taka faza – moglibyśmy ją nazwać koleżeństwo. Prezentuje się ono nie tylko pomiędzy osobami tej samej płci, ale jest też relacją, jaka zachodzi między dwojgiem ludzi. Z czasem dzięki wspólnym celom, dążeniom, z grupy koleżeńskiej może się wyłonić przyjaźń, i to jest drugi etap dochodzenia do miłości. Ale tu już nie tylko dwoje ludzi łączy wspólny cel czy zainteresowania, ale przede wszystkim jest pragnienie dobra dla drugiej osoby i dla siebie samego. Bo miłość jest cnotą polegającą na robieniu dobra, jako dobra i czynieniu go. A dobro skierowane w stronę podmiotu jest miłością samego siebie, kiedy zaś kieruje się w stronę innej osoby staje się miłością bliźniego. Najbardziej zaawansowanym stadium, które można uważać za bezpośrednio kształtujące się przez prawdziwą miłość, to jest sympatia. Jest to już pewnego rodzaju miłość, ale to miłość subiektywna, gdy druga osoba staje się wymarzonym ideałem, wpisuje się w nią cechy, które są niejako przelaniem pragnień drugiego. Ten, który darzy kogoś sympatią widzi w tej sympatii to co lubi, co kocha, co dla niego jest najważniejsze. A wszystkiemu towarzyszy zaangażowanie emocjonalne. I ostatni etap w drodze do miłości – to będzie miłość oblubieńcza.
To najbardziej pełna odsłona miłości, różna od wszystkich pozostałych, bo jej istotą, jest oddanie się siebie samego w sposób wolny i bezinteresowny drugiej osobie. A św. Jan Paweł II w swoim liście o godności kobiety powie, że tu rozpoczyna się w tej miłości oblubieńczej dar osoby dla osoby, który nazywa „communio personarum”. Godność kobiety jawi się tu teraz, jako tej, która jest kochana po to, żeby obdarzać innych tą miłością. Kobieta, jej godność, z tym wiąże się miłość jakiej ona doznaje ze względu na swoją kobiecość i równocześnie miłość, której ona ze swej strony oddaje – tak pisze św. Jan Paweł II. Czyli, żeby kobieta mogła obdarzyć miłością, to musi być wpierw sama kochana, z chwilą kiedy tego nie ma, zaczynają się problemy. Bo jeśli nie ma w tej miłości osoby dla osoby, to pozostaje tylko dar ciała i on się staje problematyczny, nie ma potrzeby bliskości, zjednoczenia cielesnego, a jest odrzucenie. I tu byśmy powiedzieli jest źródło problemu z płcią i potrzeba zastępczych środków. To, co się dzisiaj dzieje, co widzimy, że jest jakieś zaprzeczenie prawdziwej miłości. Kobieta przestała być kochana i ona zaczyna inaczej, trudno powiedzieć funkcjonować, ale dzielić życie – o cóż tu chodzi. Z pragnienia oblubieńczego osoby, pojawia się pożądanie kobiety, jako przedmiotu w tę tragedię wiec jest ona wpisana, i tu znów cytat z Jana Pawła II: od początku po kres dziejów jest wpisana walka ze złem, ze Złym, pisanym dużą literą. Jest to walka o człowieka, o jego prawdziwe dobro, o jego zbawienie. Takiej miłości prawdziwej, z szacunku do drugiego można się nauczyć tylko w prawdziwej rodzinie, która jest szkołą, zanim się stanie rodziną, a wcześniej prawdziwym małżeństwem. Małżonkowie niejako, jak mówi św. Jan Paweł II, dojrzewają do miłości tzn. zaczynają rozumieć siebie, jako dar osoby dla osoby. Jestem darem i jestem obdarowany jednocześnie, obdarowywany. Tak więc tego trzeba nam się uczyć, to trzeba jakoś odkrywać. Jeśli tak się zrozumieją małżonkowie, wtedy oni są w stanie obdarzyć się tą miłością, która ich przerasta, tą miłością obdarzyć również swoje potomstwo.
Św. Augusty mówi: godność osoby mierzy się początkiem miłości, która jest w istocie porządkiem sprawiedliwości i miłości. Jeszcze dalej możemy powiedzieć zgodnie z metafizyką, tą klasyczną, tylko osoba może i powinna być miłowana. Rzeczy nie można miłować, rzeczy się używa. Osobę należy miłować. Prawda o osobie domaga się miłości. Taki jest status ontyczny, bytowy i dlatego też tylko miłość odpowiada temu kim jest osoba. A etyka, filozofia dopowie, że jeśli człowiek nie miłuje nie odpowiada sensowi swojego istnienia. Jest w takim istnieniu zaprzeczająca sobie, jest nieprawdziwa, aczkolwiek istnieje, ale nie miłuje, bo go jakoś – nie chciałbym powiedzieć – przekreśla, ale to sprawia, że nie żyje prawdziwym życiem, do którego zostaje powołany. Tylko miłość uwiarygodnia człowieka i czyni go autentycznym w swoim bytowaniu. I jak mówi nam Jan Paweł II tylko osoba może miłować i tylko osoba może być miłowana. Wiadomo więc, że tego rodzaju związek, który istnieje między mężczyzną i kobietą – to jest miłość oblubieńcza albo jakbyśmy powiedzieli jeszcze bardziej dokładnie, która domaga się pewności – to oczywiście dzieje się w małżeństwie, stąd małżeństwo staje się sakramentem, czyli widzialnym znakiem niewidzialnego dobra, niewidzialnej łaski, a więc znakiem obecności Chrystusa pośród ludzi. Ciało Ewy staje się znakiem osoby; popatrzmy: dusza stworzona przez Boga, żeby istnieć tu na tym świecie, organizuje sobie ciało i to ciało jest albo męskie albo żeńskie, nie ma innego. I miłość małżeńska jest miłością psychofizyczną, jest miłością duchową, jest miłością cielesną., obejmuje całego człowieka. I popatrzmy dalej, dopóki nie ma tego pojednania duchowego, rozumienia siebie, iż jesteśmy dla siebie darem wzajemnym, to zaczynamy mieć kłopoty z męskością i kobiecością, a więc z płcią. No bo jeżeli nie cenimy godności jednego i drugiego, zaczynamy próbować po swojemu coś wymyślać i tu zaczynają się problemy, których dzisiaj tak mocno doświadczamy. Dalej – ten dar – jest niejako komunią, czyli dlatego opuści człowiek ojca i matkę – czytamy w Księdze Rodzaju – i połączy się z żoną swoją i będą dwoje jednym ciałem, a więc będą żyć w komunii, w komunii osób. Co to znaczy? Będą żyć jako jedno: mąż i żona, jako jedno ciało. Oczywiście nie jest to poezja, jest to prawdziwa metafizyka, czyli realizm istnienia człowieka. Jeden mężczyzna stworzony dla kobiety i dzięki temu staje się sobą – jedno i drugie dzięki sobie – staje prawdziwym istnieniem. Poprzez dar z siebie tworzy się to, co powiedział Karol Wojtyła i nazywa wspólnotą osób. To jest ciekawe, bo można byłoby tak przetłumaczyć, ale ma to jeszcze głębsze znaczenie i dlatego św. Jan Paweł II używa tu łaciny – bo wiemy doskonale, że każde tłumaczenie jest jakimś komentarzem, odejściem od oryginału. Dlatego na ciało trzeba popatrzeć jako oblubieńcze, czyli jest ten gest.
Popatrzmy: skoro Słowo stało się ciałem i zamieszkało miedzy nami (por. J 1,14) – zbliżamy się do tej pamiątki – to również w życiu małżeńskim dokonuje się niejako cud, że to, co deklaruje się poprzez serce, poprzez usta, to życie, owoc miłości sprawia, iż pojawia się nowy człowiek, chciany przez Boga i oczekiwany przez małżonków, żeby tak było, musimy być wolni, musimy siebie posiadać, aby było samo oddanie w wolności i miłości to, co w sakramencie małżeństwa mówi przysięga małżeńska, czyli powierzanie się sobie nawzajem. Dar osoby dla osoby – jako daru. I ten dar, który obejmuje całą wolę całego człowieka jest tu całkowity, totalny, jest darem jednego dla drugiego, nie tylko części. Jest ten, który się darowuje i jest ten, który jest darowany, a oboje są niejako obdarowani. Trzeba się samoposiadać – to jest istota podmiotowości. Ja nie jestem rzeczą, jestem podmiotem, mogę myśleć o osobie, mogę decydować o sobie, mogę siebie powierzyć Bogu, mogę siebie oddać na służbę drugiemu człowiekowi, dlatego że jestem stworzony do miłości i tak się wyraża moja miłość. A dalej ten dar jest wyłączny, czyli ty jesteś dla mnie, a ja dla ciebie. Jest to jedyność daru, wyłączność, nie ma gdzieś tam czegoś innego i w tym momencie może się pojawić zaprzeczenie, poprzez cudzołóstwo, które jest moralnie niedopuszczalne, tak samo, jak nie może być poligamii. Jedna osoba dla jednej osoby. Dlaczego to akurat podkreślam ten aspekt z taką siłą czy taką mocą? Dlatego, że tu chodzi o myśl, wolę Boga, zawartą w stworzeniu nie ewentualnie, co należało by dzisiaj zrobić, żeby ludzie wrócili do Kościoła, skoro jest tyle rozwodów i tak dalej. Nie chodzi tu oto, aby mieć liczbę, chodzi o to, żeby pokazać klarowność przesłania Bożego, tego, co jest zapisane w naszej ludzkiej naturze. I dalej – ten dar jest nieodwołalny – raz podarowałem siebie temu, którego kocham i dlatego możemy mówić w miłości: tyś jest moja, a ja jestem twój, a my razem jesteśmy Boga. Co to znaczy… nierozerwalne? Miłość albo jest zawsze, albo jej nie było nigdy. Ta miłość, którą trzeba pielęgnować, można ją zniszczyć poprzez grzechy, poprzez niedojrzewanie do miłości. Jan Paweł II mówi, iż jest to dobro wspólne – małżeństwo i jego nierozerwalność, a naruszeniem tego dobra, jest rozwód, który uderza w logikę małżeńskiego daru. Narusza godność małżonków i dlatego staje się moralnym złem. A więc temu, co niszczy prawdziwą miłość, co niszczy kobietę, czyli taktownie jej jako rzecz. Wielkość kultury, prawdziwość kultury, mierzona jest w pozycji, jaką przyznaje się tu kobiecie. Albo się ją wywyższa, nie dlatego, że jest taka czy inna jej uroda, ale dlatego, że taka jest jej godność, że Bóg wpisał w nią niejako odpowiedzialność za miłość na tym świecie, dlatego jest stosowną pomocą dla mężczyzny, żeby on miał kogoś, żeby go kochał, a ona żeby się odwzajemniała i napełniała cały świat tym dobrem, które nas prowadzi ku Bogu. Bo przecież to kobieta nosi cały dar, całą troskę, o życie, troskę o wychowanie, troskę o obycie.
Zakończmy dzisiejsze rozważanie tym, na co zwracał uwagę św. Jan Paweł II mówiąc o godności kobiety i jej powołaniu, że kobieta jest tą, która winna doznawać miłości, aby wzajemnie miłować. Mamy tu oczywiście na myśli zakres bardziej uniwersalny, wyznaczony przez sam fakt bycia kobietą w całości relacji międzyludzkich, które na różne sposoby określają współistnienie oraz współdziałanie osób mężczyzn oraz kobiet. W tym szerokim, wielorako rozumianym kontekście, kobieta jest szczególną wartością, jako osoba ludzka, równocześnie zaś – ta konkretna osoba ludzka – którą jest kobieta, stanowi szczególną wartość osoby ze względu na swą kobiecość.
Poprzednie odcinki:
#Adwent2020 z #JP2, odc. 4 Od “Bogurodzicy” do Napoleona >>>
#Adwent2020 z #JP2, odc. 3 Kobiety w Ewangelii >>>
#Adwent2020 z #JP2, odc. 2 Nie jesteśmy bezdomni >>>
#Adwent2020 z #JP2, odc. 1 Godność kobiety i jej powołanie >>>
Czytaj też:
Adwent z Medalikiem #5 | „Historia tym ciekawsza, że obie rodziny są… buddyjskie” >>>
Zamyślenia adwentowe: cztery adwenty i Pan Bóg cz. 4 >>>
Francja drugim krajem najczęściej odwiedzanym przez Jana Pawła II >>>
Dodaj komentarz