Le Pen wierzy w zwycięstwo, skrajna lewica chce sojuszu z Macronem
fot. pixabay.com
Główne francuskie dzienniki na pierwszych stronach piszą w poniedziałek o nowej konfrontacji, która czeka Emmanuela Macrona i Marine Le Pen w II turze wyborów prezydenckich we Francji 24 kwietnia. Z kolei skrajnie lewicowa partia Francja Nieujarzmiona (LFI) Jean-Luca Mélenchona, który wzmocnił pozycję swego ugrupowania, zdobywając mocne trzecie miejsce w pierwszej turze wyborów prezydenckich w niedzielę, chce politycznej kohabitacji z prezydentem Emmanuelem Macronem po wyborach parlamentarnych w czerwcu.
„Pojedynek”, „konfrontacja” – podobnie jak w wyborach 2017 roku, do II tury wyborów prezydenckich ponownie zakwalifikowali się Macron i Le Pen. Liderka Zjednoczenia Narodowego w niedzielnej I turze wyborów prezydenckich osiągnęła jednak lepszy wynik, niż w I turze w wyborach w 2017 r. Decydująca okazała się dla niej lojalność klasy robotniczej, a także koncentracja w kampanii na sile nabywczej i kwestiach gospodarczych – wskazują w poniedziałek francuskie media.
Według wstępnych wyników po obliczeniu 96 proc. głosów Le Pen uzyskała 24,03 proc. poparcie. W wyborach 2017 r. było to 21,3 proc. – podaje dziennik „Le Figaro” w swojej analizie, wskazując, że kandydatka skrajnej prawicy ma jeszcze rezerwy głosów; zaproponowała w kampanii mniej radykalny projekt i wierzy, że jej zwycięstwo jest nadal możliwe.
„Bitwa o wygraną w II turze otwiera zupełnie inną kampanię. Le Pen, stawiając raczej na wiarygodność niż widowiskowość, przestała mówić o wyjściu z Unii Europejskiej i strefy euro, zniesieniu podwójnego obywatelstwa, zawieszeniu strefy Schengen czy wprowadzeniu emerytury od 60. roku życia” – wymienia „Le Figaro” wskazując na mniejszy radykalizm kandydatki skrajnej prawicy.
Wielkimi przegranymi I tury są natomiast republikanka Valérie Pécresse, osiągając zaledwie 4,7 proc., co oznacza, że koszty jej kampanii nie zostaną pokryte przez państwo z uwagi na nieprzekroczenie progu 5 proc. oraz prawicowy publicysta Éric Zemmour, który zdominował kampanię na jesieni tematami tożsamościowymi i retoryką antyislamską, a część sondaży dawała mu wówczas nawet II miejsce w wyborach. W I turze uzyskał natomiast zaledwie 7,05 proc. głosów.
„Tym razem to naprawdę do kitu” – tytułuje swój tekst „Liberation”, umieszczając obok siebie część twarzy Macrona i Le Pen w ostrym świetle, na czarnym tle. „Po pięcioletniej +prawicującej+ kadencji Macrona zablokowanie Le Pen będzie trudniejsze” – uważa gazeta. „Wychodząc na prowadzenie w niedzielę, prezydent zbliża się do II tury pod +wysokim napięciem+ w pojedynku z Le Pen, która, w przeciwieństwie do niego, ma rezerwę głosów Zemmoura” – wskazuje „Liberation”.
Skrajnie lewicowa „L’Humanité” nie umieściła na okładce żadnego zdjęcia, ale kolaż przedstawiający logo Zjednoczenia Narodowego i słowa: „Nie ona”, mające wskazywać na zagrożenie możliwym zwycięstwem Le Pen. „Zagrożenie dojściem do władzy skrajnie prawicowego kandydata nigdy nie było większe”- ostrzega gazeta.
Media podkreślają również wyjątkowo słaby wynik socjalistycznej mer Paryża Anne Hidalgo, na którą zagłosowało 1,74 proc. wyborców, a część komentatorów skazuje wręcz na „anihilację socjalistów” w tych wyborach na rzecz radykalnego projektu lewicy lidera „Francji Nieujarzmionej” Jean-Luca Mélenchona, który uzyskał trzeci wynik i 21,95 proc. głosów.
Skrajna lewica a Emmanuel Macron
Drugi co do ważności polityk LFI Adrien Quatennens powiedział w rozmowie z radiem France Inter w poniedziałek, że jego ugrupowanie będzie chciało „narzucić kohabitację” Macronowi po wyborach parlamentarnych zaplanowanych na 12 i 19 czerwca. Zdaniem Quatennensa partia Macrona Republiko, Naprzód! (LREM) nie zdobędzie w nich większości, za to LFI ma szanse na powtórzenie dobrego wyniku Mélenchona z niedzieli.
Po zliczeniu 96 proc. głosów oddanych w pierwszej turze na pierwszej pozycji znalazł się Macron (27,41 proc. ), na drugiej kandydatka skrajnej prawicy Marine Le Pen (24,03 proc.), a trzecie miejsce zajął Mélenchon z 21,57 proc.
“Jeżeli wszyscy, którzy wczoraj głosowali na Mélenchona, w wyborach parlamentarnych ponownie oddadzą głos (na nas), jesteśmy w stanie zdobyć znaczący wynik i stworzyć rząd (sprawujący władzę w kohabitacji z Macronem – PAP)” – ocenił.
Podkreślił, że „skrajna prawica Marine Le Pen nie jest w żaden sposób opcją dla Francji”.
Quatennens przyznał, że błędem lewicy było jej rozdrobnienie i wystawienie kilku kandydatów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Jak przekonywał, gdyby kandydat komunistów Fabien Roussel przyłączył się do LFI, to Mélenchon wszedłby do II tury wyborów, a nie Le Pen.
Mélenchon w niedzielnym przemówieniu po ogłoszeniu szacunkowych wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich kilkakrotnie apelował do swoich zwolenników, by w drugiej turze nie głosowali na Le Pen.
Bliski współpracownik prezydenta Emmanuela Macrona i szef klubu parlamentarnego LREM Christophe Castaner powiedział w poniedziałek: „Musimy porozmawiać z elektoratem Jean-Luca Mélenchona”.
W polityce kohabitacja w obrębie władzy wykonawczej oznacza, że rząd i prezydent pochodzą z przeciwnych obozów politycznych i dzielą się kompetencjami. We Francji taka sytuacja miała miejsce trzykrotnie, w latach: 1986–1988, 1993–1995 i 1997–2002.
źródło: PAP
czytaj też:
Macron: Wybór 24 kwietnia jest wyborem kluczowym dla Europy i dla Francji >>>
Fourquet: Nie ma podziału na lewicę i prawicę, jest podział na Francję bogatych i biednych >>>
Dodaj komentarz