Adopcja Serca – pomoc konkretnemu dziecku z Jeevodaya
fot. Adam Rostkowski
Na utrzymanie jednego mieszkańca potrzebujemy 35 euro miesięczne – informuje polska misjonarka Helena Pyz, która, choć porusza się na wózku, od 32 lat pracuje w Ośrodku dla Trędowatych w Jeevodaya. W przeliczeniu na złotówki wychodzi ok. 150-160 zł miesięcznie. W Polsce za taką kwotę nie jesteśmy w stanie przez miesiąc utrzymać dziecka, ale w Indiach już tak.
Helena Pyz – polska misjonarka i lekarka, pracuje w Ośrodku dla Trędowatych w Indiach już od 1989 roku. Po śmierci założyciela tego miejsca, polskiego księdza i lekarza Adama Wiśniewskiego SAC, podjęła decyzję o wylocie na misje. “Gdy usłyszałam, że kilkanaście tysięcy osób pozostanie bez pomocy to w ogóle nie zastanawiałam się gdzie są Indie, czy to jest blisko czy daleko. Pomyślałam, że jak nie ma nikogo innego to jadę. Ile będę mogła tyle zrobię” – wspomina Helena Pyz. I choć sama porusza się na wózku to nieprzerwanie już od 32 lat pomaga trędowatym.
W Ośrodku w Jeevodaya mieszkają głównie osoby, które przeszły trąd i ich rodziny. Nigdzie indziej nie znalazłyby pracy, a dzieci pozostałyby bez dostępu do edukacji. W Jeevodaya prowadzony jest też internat dla dzieci z rodzin dotkniętych trądem. Dzieci i młodzież mają tutaj zapewnione całkowite utrzymanie – mieszkanie, ubranie, wyżywienie, leki i pomoce szkolne. Prowadzona jest również szkoła. “Tego wszystkiego nie moglibyśmy robić, gdyby nie pomoc od naszych darczyńców” – podkreśla misjonarka, do której dzieci w ośrodku zwracają się w języku hindi „Mami”, co po polsku oznacza po prostu „mama”.
Wszystkie dzieci, które przebywają w ośrodku, objęte są Adopcją Serca. “Adopcja Serca to tak naprawdę pochylenie się nad jednym dzieckiem – wyjaśnia H. Pyz. “Myślę, że o wiele łatwiej jest nam wyobrazić sobie, że pomagamy konkretnemu dziecku. Chodzi przede wszystkim o wsparcie duchowe i finansowe. Nasi ofiarodawcy wpłacają zadeklarowaną kwotę na rzecz jednego wychowanka, a my te pieniądze zbieramy razem i rozdzielamy według potrzeb. Niesamowicie budujące jest to, gdy widzimy, że dzieci, które w jakiś sposób są odrzucone albo widzą, jak ich rodzice są odrzuceni z powodu choroby, mając swoich »adopcyjnych« rodziców, mają poczucie, że ktoś się o nich troszczy, że ktoś o nich myśli i się za nich modli”. W taką formę pomocy angażują się osoby indywidualne, a także najróżniejsze grupy misyjne, parafialne, a nawet grupy szkolne. Czasem jest i tak, że dwóch darczyńców wspiera jedno dziecko.
Pandemia COVID-19 odcisnęła swoje piętno również na mieszkańcach Jeevodaya. “Wszędzie jest okropna drożyzna, na przykład cena oleju, którego praktycznie używamy do wszystkiego, wzrosła o 100 procent. Drożeją też inne produkty, warzywa i owoce. Przed pandemią 35 euro wystarczało nam na miesięczne utrzymanie jednego mieszkańca. Teraz już nawet boję się liczyć. Ale jeśli będzie biedniej to będziemy musieli ograniczyć różne wydatki. My Hindusi, my trędowaci umiemy zacisnąć pasa, ale na pewno nie ograniczymy liczby przyjętych dzieci” – podkreśla polska misjonarka.
Więcej informacji o tym, jak można włączyć się w Adopcję Serca, na stronie: http://www.jeevodaya.org/pl/adopcja-serca
Dodaj komentarz