szukaj
Wyszukaj w serwisie


Debata nad zapewnieniem demograficznej przyszłości Francji

AH / 05.06.2021
fot. thedanw z Pixabay
fot. thedanw z Pixabay

Publicyści, demografowie i politycy zastanawiają się, jak zaradzić wyludnianiu się Francji. Debatę zapoczątkował głos szefa partii MoDem wysokiego komisarza ds. planu Francois Bayrou, który napisał, że demograficzna przyszłość kraju stoi pod znakiem zapytania.


Polityk wzywał do usprawnienia polityki prorodzinnej, ale przyznał, że musi być ona uzupełniona poprzez “kontrolowaną i selektywną” imigrację.

Przywołanie imigracji wywołało liczne polemiki. Odczytana to jako potwierdzenie “wielkiej wymiany ludności” zapowiadanej przez myślicieli uznanych za skrajnie prawicowych.

Z kolei przywódca skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Luc Melenchon ocenił, że w 2050 r. “połowę ludności Francji stanowić będą mieszańcy”.

Publicysta Eric Zemmour, komentując wypowiedzi Bayrou i Melenchona w telewizji C-News, uznał jedną i drugą za wyraz “antynarodowego dążenia do wielkiej wymiany ludności” i szczególnie atakował lewicowego polityka za to, co nazywa “nienawiścią do historii i cywilizacji Francji”.

Komunistyczna senatorka Cecile Cukierman za spadek narodzin obciążała polityków, którzy “latami powtarzali, że niektórzy robią majątek na dodatkach rodzinnych”. “Dziś zaczyna się rozumieć, że dziecko kosztuje” – zaznaczyła.

Geograf Laurent Chalard z think tanku European Centre for International Affairs, zwraca uwagę, że imigracja nie jest rozwiązaniem, “nawet jeśli abstrahować od kulturowej obcości przybyszy”.

Ten specjalista od demografii wyraża przekonanie, że strukturalna ewolucja rozrodczości w o wiele większym stopniu zależy od zmian mentalności osób w płodnym wieku niż od sytuacji gospodarczej czy fiskalnej.

To nie bodźce materialne poprawią sytuację demograficzną, ale motywacja naszych obywateli, by pragnąć przekazać swą kulturę nowym pokoleniom - twierdzi.

“Cały Stary Kontynent zdąża ku demograficznej zimie” – uogólnił historyk Pierre Vermeren. W artykule opublikowanym w dzienniku “Le Figaro” Vermeren cytuje prognozy Eurostatu, zgodnie z którymi w nadchodzącym półwieczu liczba Europejczyków (wraz z Rosją) spadnie z 743 do 500 milionów.

“Choć od dziesięcioleci, liczba zgonów wyższa jest od liczby urodzin, Europie w sposób paradoksalny udaje się utrzymać liczbę 700-730 milionów mieszkańców” – podkreśla Vermeren. “Dzieje się tak z powodu wydłużenia życia oraz imigracji, która od lat 60. sprowadziła do Europy dziesiątki milionów ludzi” – wyjaśnia.

“Rozmnażanie się leży w porządku rzeczy i jest pierwszym celem egzystencji. A w krajach zaawansowanych cywilizacyjnie jest też aktem wiary w przyszłość. W najbogatszych krajach, jak Japonia czy Niemcy rozrodczość jest na najniższym poziomie. W Unii Europejskiej zniknął jednak horyzont nadziei. Podobnie jest zresztą w krajach poradzieckich” – pisze profesor Vermeren. “A ponieważ człowiek to byt wierzący, jeśli w nic nie wierzy, przestaje żyć” – argumentuje i dodaje: “Strajk kołysek to przesłanie ludów Europy do jej przywódców”.

“Od 20 lat młodzi Francuzi karmieni są lękiem przed przyszłością, przed bezrobociem i zdeklasowaniem. Dochodzi do tego strach wywołany stanem ekologii. Pandemia koronawirusa dopełniła obrazu, hamując pęd życiowy” – zaznacza Vermeren. Zarazem podkreśla jednak, że “kurczenie się populacji podniesie siłę nabywczą poprzez spadek bezrobocia, przyczyniając się też do likwidacji kryzysu mieszkaniowego i robotyzacji produkcji przemysłowej oraz usług”.

Kładąc nacisk na to, że “ludzkość przeżyła o wiele gorsze i bardziej niespodziewane katastrofy, a demografia daje przecież możliwość prognozowania rozwoju sytuacji z wyprzedzeniem o pół wieku, francuski ekspert apeluje na łamach “Le Figaro” o wykorzystanie czasu, jaki nam pozostał i skoncentrowanie się na “budowaniu znów pełnej nadziei przyszłości”.

źródło: PAP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


2024-11-25 00:15:12