Ks. Zbigniew Wcisło SChr: trwałem z myślą, że chcę wyjechać za granicę
fot. PolskiFR.fr/TS
O swoim powołaniu, posłudze we Francji, sytuacji ośrodków polonijnych i całej prowincji chrystusowców, charyzmacie zakonnym i priorytetach w kierowaniu prowincją opowiedział czytelnikom PolskiFR.fr ks. Zbigniew Wcisło SChr, prowincjał Prowincji pw. MB Częstochowskiej (we Francji, Hiszpanii i Portugalii) Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej.
Początki
Urodziłem się w 1982 r. w Wadowicach, na południu Polski. Wychowałem się w domu o tradycjach katolickich w Choczni obok Wadowic. Powołanie swoje odkryłem dzięki Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II; tak uważam i mocno w to wierzę. Jako młody chłopak, zaraz po maturze w wieku 20 lat, wstąpiłem do nowicjatu Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Tam odbyłem całą formację, również studia seminaryjne i zostałem wyświęcony na kapłana w Towarzystwie Chrystusowym dla Polonii Zagranicznej 26 maja 2009 r.
Powołanie kapłańskie i praca we Francji
Na początku przez 2 lata pełniłem swoją posługę duszpasterską jako wikariusz w Pyrzycach, nieopodal Stargardu, niedaleko Szczecina w północno-zachodnich stronach Polski. I później, decyzją ówczesnego przełożonego generalnego, ks. Tomasza Sielickiego SChr, zostałem skierowany do pracy polonijnej – jako chrystusowiec do prowincji francusko-hiszpańskiej i „zainstalowałem się” w Aulnay-sous-Bois. Decyzją ówczesnego prowincjała ks. Jana Ciągły SChr i jego rady prowincji przez 3 lata posługiwałem duszpastersko Polakom w Aulnay. Przyjechałem do Francji 1 września 2011 r. i przez początkowe miesiące uczyłem się języka francuskiego na Instytucie Katolickim w Paryżu. Następne 2 lata posługiwałem w Aulnay-sous-Bois jako wikariusz dla polskiej wspólnoty, po czym zostałem mianowany polskim duszpasterzem w Saint Denis, jak również wikariuszem dla francuskiej parafii w Epinay sur Seine Villetaneuse. Później z Epinay Villetaneuse musiałem się przenieść na Bagnolet. Tam przez 2 lata posługiwałem obejmując polską parafię w Bagnolet, tuż obok Paryża 20, oczywiście z zachowaniem wcześniejszej parafii polskiej na Saint Denis, gdzie byłem tam 5 lat polskim proboszczem. Po pięcioletnim czasie pracy na Saint Denis i dwuletnim czasie pracy w Bagnolet, musiałem niestety z bólem serca te dwie polskie i piękne wspólnoty opuścić, ponieważ zostałem mianowany, decyzją nowego przełożonego generalnego ks. Krzysztofa Olejnika SChr i jego rady generalnej, przełożonym prowincji na Francję, Hiszpanię i Portugalię.
Sytuacja ośrodków polonijnych we Francji i całej prowincji
Myślę, że każdy kraj jest bardzo specyficzny, różny i inny, bo zarówno polskie duszpasterstwo czy lokalne duszpasterstwo, w które się angażujemy, czy to w Hiszpanii, w Portugalii, czy we Francji, jest nieco odmienne. We Francji w zależności w jakich regionach posługujemy niektóre diecezje przyjmują nas jako chrystusowców, w których mamy możliwość tej posługi polonijnej, jak również dla lokalnych kościołów. Ta posługa duszpasterska wygląda inaczej z tego względu, że te tradycje polonijne i katolickie polskie, starsze powiedzmy takie jak Burgundia, Masyw Centralny, południe Francji czy północ Francji, są inne od tych ośrodków polonijnych w regionie paryskim, gdzie jest dużo tzw. świeżej Polonii: młodych małżeństw, młodzieży i dzieci. Duszpasterstwo polonijne jest specyficzne na północy Francji i inne niż w pozostałych regionach. Tam w większości jest przeważnie drugie, trzecie i czwarte pokolenie Polaków, którzy nadal przychodzą do kościoła i dalej pragną polskiego duszpasterstwa, czują się jakby zjednoczeni z tą polską parafią, mimo że nawet ich język polski nie zawsze jest wystarczający, a czasem trudno ich zrozumieć, ale mimo wszystko, według tej tradycji, tego co mają w swoich sercach i duszach, pragną tego i towarzyszą nam, a my również im. Natomiast Hiszpania i Portugalia są innymi krajami z tego względu, że tam nasi księża są mocno zaangażowani w duszpasterstwo lokalne czy to hiszpańskie, czy portugalskie, starając się równocześnie objąć opieką duszpasterską polonijne ośrodki, które w ostatnich miesiącach – z powodu pandemii – zostały bardzo mocno nadszarpnięte i sporo rodzin wróciło do Polski i to narodowe duszpasterstwo owszem nadal podtrzymujemy i będziemy podtrzymywać, jako że jesteśmy obecni, ale niestety moi współbracia, którzy tam na miejscu pracują, mówią, iż szczególnie w Hiszpanii jest widoczne u wielu rodzin polskich nastawianie, że będą wracać do Polski i ludzie na nowo muszą w Polsce szukać swego umiejscowienia.
Całkowicie inna jest posługa naszego współbrata ks. Andrzeja Węgrzyna SChr w Fatimie, który nie prowadzi polskiej parafii, polskiej wspólnoty, tylko jest mianowany na jednego z oficjalnych kapelanów sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w Fatimie i on prowadzi duszpasterstwo w języku portugalskim, hiszpańskim i polskim, jeżeli jest taka potrzeba. Niestety ruch turystyczny i pielgrzymkowy przez pandemię został zmniejszony prawie do zera, dlatego tej pracy dla Polaków w języku polskim jest mniej. Bardzo pięknie angażuje się na miejscu w sanktuarium służąc tak jak potrafi swoim ludziom, tym którzy przychodzą, mimo że Portugalia była mocno zamknięta i ograniczona, ale tam był i trwał, za to mu jestem bardzo wdzięczny, jak każdemu chrystusowcowi, który pracuje zarówno we Francji, Hiszpanii czy Portugali.
Skąd czerpiecie charyzmat do pracy wśród Polonii i Polaków na emigracji?
Ten charyzmat – głoś Boga i Polskę na emigracji – był bardzo mocny w moim sercu. Nie wiedziałem, dlaczego tak czuję, dlaczego tak chcę. Nie wiedziałem dlaczego na przykład nie chciałem zostać w jakimś innym zakonie, księdzem czy zakonnikiem czy to u franciszkanów, dominikanów lub pallotynów. Czułem, że nie chcę zostać księdzem diecezjalnym, których bardzo szanuję i szczególnie wielkie ukłony składam wobec Polskiej Misji Katolickiej we Francji, wobec naszych księży diecezjalnych, którzy też, ramię w ramię z nami, idą tutaj do posługi polonijnej we Francji. Nie wiedziałem, dlaczego tak czułem, dlaczego Pan Bóg mnie tak powoływał i dopiero z czasem odkrywałem swoje powołanie, podczas formacji w nowicjacie i w seminarium, jako wtedy jeszcze młody kapłan. Myślę, że ten charyzmat został mi na pewno dany przez Ducha Świętego i przez osobę naszego założyciela, czcigodnego Sługi Bożego ojca założyciela ks. Kardynała Augusta Hlonda, dla którego sprawa polonijna na emigracji była bardzo ważna, potrzebna i nagląca. W jego sercu i myślach rodziły się pomysły, aby założyć jakieś zgromadzenie zakonne, które będzie zajmowało się opieką duszpasterską Polaków rozsianych po całym świecie. Z tą myślą zawsze trwałem w seminarium, na formacji, na studiach, na modlitwie, że kiedyś chciałbym wyjechać za granicę, do pracy polonijnej na emigracji. Nawet ojciec duchowny często mówił, iż już dziś módl się za tych, do których kiedyś Pan Bóg cię pośle, za Polaków, za ludzi, którym kiedyś będziesz posługiwać. Dlatego mam ten polski charyzmat i charyzmat Boga: “Bóg Honor Ojczyzna”. Myślę, że gdzieś jest we mnie takie duchowe dziedzictwo po Kardynale Auguście Hlondzie, którego osobę cały czas odkrywam, staram się pogłębić, żeby on nadal mnie i polonijnych duszpasterzy prowadził, umacniał, a szczególnie jako Sługa Boży, wspierał nas w naszych działaniach na rzecz Kościoła, na rzecz wiary katolickiej, a szczególnie na rzecz drogich i ukochanych Polaków, którzy są rozsiani w naszej i mojej prowincji we Francji Hiszpanii czy też Portugalii.
Priorytety dla chrystusowców w całej prowincji?
Obecnie panująca pandemia spowodowała trochę zaburzenia w relacjach międzyludzkich, w naszych społecznościach, w rodzinach, wśród przyjaciół, w naszych wspólnotach parafialnych, również i naszych zgromadzeniach zakonnych, bo wiemy, że od dłuższego czasu, od wielu miesięcy, te właśnie relacje międzyludzkie, były bardzo ograniczone, niekiedy wręcz niemożliwe.
Takim najbliższym moim pragnieniem, ale również i odpowiedzialnością, jako prowincjała, jest: chciałbym każdego współbrata z moich, z mojej prowincji – z tych 3 krajów – osobiście i realnie odwiedzić, bo przez wiele miesięcy, niektórzy przez rok, trwają w zupełnej samotności, nie widząc drugiego współbrata chrystusowca. Jednak trwają tam na duszpasterskich posterunkach, gdzie zostali skierowani, decyzją przełożonych do misji Kościoła, więc to będzie moim pierwszym priorytetem. Nie wiem dokładnie, kiedy to nastąpi, ale bardzo bym chciał raz odwiedzić moich współbraci, księży chrystusowców, którzy działają na rzecz Kościoła i Polonii we Francji, Hiszpanii czy Portugalii.
Drugi priorytet: chciałbym ich w jedno miejsce zgromadzić, tak jak to było kiedyś w planie np. w Bellevue, w Lourdes w Domu Polskiej Misji Katolickiej. Chciałbym zorganizować dla nich takie dni skupienia, rekolekcje. Na takich dniach wspólnoty moglibyśmy, jako współbracia, razem umocnić się, bo trzeba o tym pamiętać i nie wolno o tym zapominać, że owszem jesteśmy księżmi, ale ślubowaliśmy również: czystość, ubóstwo i posłuszeństwo w konkretnej wspólnocie zakonnej – czyli wspólnota zakonna – to są relacje, to wspólna modlitwa, wspólne trwanie i bycie dla tejże Bożej sprawy, tak jak nasz Kardynał Hlond. On nas pouczał i przekazał takie właśnie polskie sprawy na emigracji.
Jako chrystusowcy, gdzieś tam rozgonieni po francuskiej, hiszpańskiej i portugalskiej ziemi, odczuwamy taką niesamowitą samotność, a może też pragnienie spotkania się z drugim bratem lub z przełożonym, aby móc podzielić się z nim swoimi trudami oraz bolączkami, aby móc umocnić się. Nie możemy patrzeć na całość polonijnego duszpasterstwa tylko i wyłącznie przez pryzmat Paryża, bo wtedy dość mocno zamykamy sobie właściwy punkt patrzenia i postrzegania. Większość moich współbraci pracuje poza regionem paryskim, często są to różne regiony francuskie i nie można się swobodnie przemieszczać – jedna osoba do drugiej osoby. Ten kontakt jedynie przez telefon czy przez kamerkę, czy listownie lub SMS nigdy nie zastąpi realnego spotkania. Chciałbym więc odwiedzić współbraci i spotkać się z nimi w jakimś świętym miejscu na wspólnych rekolekcjach, na duchowym umocnieniu, byśmy mogli nadal owocnie trwać w misji Kościoła i Towarzystwa Chrystusowego wszędzie tam, gdzie jesteśmy kierowani.
Trzeci priorytet: to podjęcie wielkiej i wzmożonej modlitwy duchowej – jakiegoś duchowego wysiłku – w intencji nowych powołań kapłańskich, zakonnych i misyjnych. Wiele rzeczy czytamy, słuchamy, gdzieś w telewizji czy na stronach internetowych lub w różnych tzw. środkach masowego rażenia. Widzimy nieraz te statystyki, które mocno upadają i tych powołań jest coraz mniej. Doskonale wiem, iż dzisiaj są potrzebni kapłani, którzy będą prowadzić nadal lud Boży, a my według misji chrystusowców na emigracji i Polaków na emigracji, będziemy ich wciąż umacniać. Istnieje potrzeba powoływania nowych świadków Chrystusa, nowych powołań, dlatego też myślę, że musi zaistnieć wzmożona modlitwa i apel do wszystkich wiernych z naszych wspólnot polonijnych, gdziekolwiek one są i do rodzin, wśród naszych przyjaciół, aby Pan dał robotników na swoje żniwo, które jest dziś wielkie. Potrzeba nam nowych i ochotnych serc, młodych ludzi, którzy będą gotowi poświęcić się i oddać Bogu swoje życie dla tej Bożej sprawy. Bez nowych powołań, bez kapłaństwa, nie będziemy mieć sakramentów i te nasze polonijne wspólnoty, nasze życie duchowe, zacznie się szybko kurczyć i podupadać.
czytaj też:
Ks. Franciszek Gomułczak, pallotyn, o pracy w Kościele na Wschodzie >>>
O wielkim jubileuszu, pracy we Francji i odkrywaniu powołania opowiada ks. prał. Józef Musiał >>>
O. Recław SJ: trzeba zacząć profesjonalnie traktować ewangelizację młodych >>>
…………………………
Jesteś gościu pazerny na kasę. Po drugie to Jesteś kłamca a po trzecie to ludzie a zwłaszcza w Dunkierce uważają że bardzo mało masz wspólnego z Panem Bogiem.