François Martineau: Dlaczego Polska? Wskazał mi ją… widelec
François Martineau i Mateusz Gurgul, fot. Michał Gaweł
François jest Francuzem z krwi i kości, jednak mieszka w Krakowie. Swego czasu zdobył złoty przycisk w programie „Mam Talent”. Ma za sobą już wiele występów na polskiej ziemi. W czasie pandemii zasłynął organizowaniem minikoncertów polsko-francuskich na swoim balkonie. Specjalnie dla naszych czytelników dzieli się swoją historią: Jak to się stało, że znalazł się w Polsce? Jaką rolę w tym wyborze odegrał… widelec? Co mu się w Polsce i Polakach najbardziej podoba? Oto François:
Artur Hanula: Czy może Pan się pokrótce przedstawić naszym czytelnikom? Jak to się stało, że Pan jako Francuz wybrał Polskę, mówi po polsku i śpiewa dla nas piosenki? Jakie są Pana największe sukcesy muzyczne?
François: Nazywam się François Martineau. Pochodzę z regionu Vendée (Wandea) na zachodzie Francji. Przyjechałem do Polski „przez przypadek”, bo w trakcie misji humanitarnej w Afryce 10 lat temu z katolicką fundacją „Points-Coeur” („Domy Serca”) zauważyłem, że mam zdolności językowe. Po tej pięknej misji wróciłem do Francji i postanowiłem je właśnie wykorzystać, czyli wybrać jakikolwiek kraj, pojechać do tego kraju, nauczyć się jego języka i zostać tłumaczem z tego języka na francuski. Taki był plan na początku; widelcem na mapie Europy trafiłem na… Polskę!
Przyjechałem do Polski we wrześniu 2011 r. i od razu przeprowadziłem się do Krakowa. Do 2016 r. uczyłem się na Uniwersytecie Jagiellońskim języka polskiego w Centrum Języka Polskiego dla obcokrajowców oraz odbyłem studia magisterskie z lingwistyki, metodologii przekładu.
Później zmieniłem plan: zakładamy firmę CEDR (polska wersja grupy zakupowej Le Cèdre), która negocjuje lepsze ceny i warunki handlowe dla instytucji katolickich m.in. Caritasu, klasztorów, parafii, itp.
Jednocześnie od lat grałem na krakowskim Starym Mieście, na Rynku Głównym, dla przechodniów i dla turystów, ale przede wszystkim dla przyjemności! Dwa lata temu mój kolega zapisał mnie na program „Mam Talent” w TVN. Niespodziewanie dostałem tam… złoty przycisk od jurorki! Jako że to dość znana witryna dla artystów, wielu ludzi przez to dowiedziało się o tym, co robię, co śpiewam. Od tej pory mam sporo występów, dla Urzędów Miasta, na różnych uroczystościach i galach. Natomiast wszystko zostało przerwane przez tę kwarantannę, bo nagle musiałem zostać w domu.
Ten półfinał i złoty przycisk w „Mam Talent” jest do tej pory największym sukcesem w Pana karierze, prawda?
Tak, ta przygoda w „Mam Talent” jest do tej pory moim największym osiągnięciem, chociaż później miałem jeszcze, jak wspomniałem, występy m.in. dla Urzędu Miasta. Do tego moje występy uliczne wzbudzają o wiele większe zainteresowanie na Rynku w Krakowie. Ludzie bardziej mnie kojarzą z tego, że śpiewam. A w Krakowie śpiewam regularnie w różnych miejscach, np. we francuskiej restauracji Voilà lub w kabarecie Loch Camelot, w zespole z wybitnym pianistą i akordeonistą Mateuszem Gurgulem.
Jak widać, nawet w czasie kwarantanny udziela się Pan aktywnie występując na balkonie.
To jest taki pomysł zupełnie wypływający, że tak powiem, z frustracji. Sporo projektów miałem w głowie na rok 2020. Głównym z nich miał być powrót na Rynek Główny, żeby znowu występować dla przechodniów. Niestety przy obecnych zakazach dla artystów ulicznych nałożonych przez Urząd Miasta miałem przeczucie, że się nie uda… Inny projekt to płyta polsko-francuska. Pragnąłem, aby najpiękniejsze klasyki piosenki polskiej zostały przetłumaczone na język francuski. Z powodów finansowych ten projekt również musiałem przerwać. Tak samo z wszystkimi zaplanowanymi koncertami. Było mi bardzo trudno i zaczynałem wariować w domu przed komputerem (śmiech); nie wiedziałem jak sobie radzić z tą sytuacją. Wyszedłem na balkon z gitarą, zagrałem parę nut tylko dla siebie. A oto ludzie wyszli na sąsiednie balkony i zaczęli klaskać między piosenkami. To mnie wskrzesiło! Było to dla mnie wielkie zaskoczenie, bo mogłem w taki sposób przyciągnąć publiczność tak jak wtedy na Rynku Głównym! Pomyślałem sobie, że skoro to się podoba, mógłbym robić taki krótki recital codziennie, 4 lub 5 piosenek, taki prezent dla sąsiadów po prostu! Potem wpadłem na pomysł, aby transmitować jednocześnie ten występ na moim fanpage’u na Facebooku, na żywo, online! I od tej pory gram codziennie i widzę, że występy wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Na początku było ok. 20 osób na żywo; teraz jest ok. 60. A w ciągu następnego dnia, kiedy zostawiam odcinek na moim fanpage’u, tam też się pojawia ok. 700 osób. Jestem bardzo mile zaskoczony tym sukcesem; nie spodziewałem się tego.
Jest to bardzo aktywne wykorzystywanie czasu wolnego; jest Pan wzorem dla innych jak ten czas można wykorzystać, co zrobić, jak się podzielić swoim talentem. Jak to się mówi po francusku: chapeau bas.
Tak, czuję, że ludzie to doceniają, naprawdę; widzą to, że daję z siebie wiele i wkładam serce w to, co robię bez żadnych zysków finansowych. Dodam, że staram się również nie tracić swojej autentyczności śpiewając.
Trzeba przyznać, że mówi Pan biegle po polsku, jak gdyby miał Pan polskie korzenie.
Nie, nie mam. Na pewno bardzo pomogło to, że znajdowałem się w Polsce w trakcie nauki. Ale równocześnie chodziłem na intensywne kursy. To nie są kursy, które można robić zostając w domu we Francji i uczyć się zdalnie. Było to takie połączenie intensywnych kursów językowych w Centrum Języka Polskiego i Kultury Polskiej w Świecie. To były bardzo intensywne kursy; do 15 godzin tygodniowo, gdybyśmy zliczyli wszystkie ćwiczenia. Ja bardzo to doceniam, bo były to nie tylko gramatyka i słownictwo, ale cała kultura. To jest centrum, któremu zależy na tym, żeby dbać nie tylko o poprawność językową, ale żeby obcokrajowcy mogli przez to kochać Polskę. Były m.in. zajęcia folkloru polskiego, reżyserii, historii, geografii polskiej, itp.
Czy mówi Pan jeszcze w jakimś innym języku obcym oprócz polskiego?
Jak wspomniałem, kiedy byłem w Afryce zauważyłem u siebie zdolności językowe. Uczyłem się tam w Senegalu dialektu wolof. Do Afryki trafiłem dzięki katolickiej NGO „Domy Serca”. Ta katolicka fundacja organizuje misje oparte na charyzmacie przyjaźni, „współczucia i pocieszenia”. W trakcie misji wolontariusz żyje z miejscowymi ludźmi; pogłębia z nimi osobistą przyjaźń, m.in. poprzez ten sam tryb życia oraz ucząc się ich języka i kultury. W Senegalu spędziłem 1,5 roku, na ubogich obrzeżach stolicy – Dakaru.
Czyli mówi Pan po francusku, polsku, dialekcie wolof, pewno angielsku i jeszcze w innych językach?
Po francusku i polsku. Po angielsku mówię tylko trochę. Nie jestem jednak zbyt dobry w języku angielskim… Jak wielu Francuzów!
Z tego co słyszałem, udzielał się Pan również w trakcie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 r.
Tak, w trakcie moich studiów służyłem równocześnie w komitecie organizacyjnym ŚDM przez 2 lata. Pomagałem w tłumaczeniu strony internetowej na język francuski; przetłumaczyłem też różne materiały dla różnych wspólnot. W trakcie ŚDM byłem w kabinie komentatorskiej; tłumaczyłem Mszę otwarcia Światowych Dni, Drogę Krzyżową. Tłumaczyłem też różne wydarzenia ze sceny. Nie ja tłumaczyłem papieża, bo on mówił po włosku.
Co się Panu najbardziej podoba w Polsce? Jak Pan zachęciłby innych do odwiedzenia naszego kraju?
Powiedziałbym, że najbardziej w Polakach podoba mi się uprzejmość, bo ja jako obcokrajowiec, który starał się zagłębiać w kulturę polską widziałem, że Polacy doceniali moje starania. Starali się bardzo mi pomóc, żebym czuł się dobrze w Polsce – bez względu na to czy przebywałem w mieście czy na wsi. Byłem też zachwycony jak są oni zaineresowani kulturą, z której pochodzę.
Cenię też takie głębokie podejście do życia w Polsce. To, że jest to kraj wierzący, to mi się podoba, bo przez to mogłem tutaj dojrzewać w pewnych kwestiach.
Ogólnie podoba mi się język polski. Bardzo ładnie brzmi. A literatura polska też jest piękna: Szymborska, Miłosz…
Tak, to nasi nobliści. Czy jeszcze coś by Pan dorzucił?
Myślę, że ogólnie Polacy bardziej niż Francuzi potrafią pogłębiać różne sprawy. Na pierwszy rzut oka twarz Polaka jest zamknięta, ale to jest tylko fasada, bo w środku, wydaje mi się, Polacy głęboko rozmyślają. Od początku czuję, że Polacy to ludzie bardzo ciekawi. Takie mam wrażenie.
Dziękuję w imieniu swoim i Polaków, że jest Pan w stanie wymienić tyle pięknych cech. To bardzo miłe.
Mogę nawet powiedzieć, że jestem zakochany w Krakowie: ta architektura, place, ulice… Wybrałem to miasto już na początku i chyba nie opuszczę tego miejsca.
Na pewno Pan bardzo dobrze wie, ile znanych osób wyszło właśnie z Krakowa?
Tak, to była stolica Polski. Kulturowo to bardzo bogate miasto. No i przede wszystkim papież Jan Paweł II też jest związany z ziemią krakowską. Był tu biskupem, arcybiskupem i kardynałem.
Koniec części pierwszej. W drugiej części wywiadu z François, m.in. o tym, jakich polskich muzyków ceni najbardziej, które polskie piosenki podobają mu się najbardziej i których francuskich muzyków poleca Polakom.
François nagrał również przesłanie do naszych Czytelników. Dołączył dedykację muzyczną.
Wszyscy, którzy chcą wesprzeć artystę finansowo, szczególnie planowaną przez niego polsko-francuską płytę, mogą to uczynić choćby poprzez serwis Patronite >>> Serdecznie zapraszamy!
Fanpage, codziennie o 18.30 krótki recital “KWARANTANNA PO FRANCUSKU” na żywo online z mieszkania
Bardzo podoba mi się p. Franciszek i jego opinie. Chciałabym, żeby więcej Francuzów tak o nas myślało:)
Je suis ravi que tu penses à ma ville