Niecodzienny wpis #15 | Cztery kolory. Żółty
fot. Pixabay.com
W pierwszym odcinku miniserii różańcowo-misyjnej “Cztery kolory” poruszyliśmy temat nadziei w kontekście misji afrykańskich i tajemnic radosnych Różańca św. Dzisiaj pochylimy się nad tajemnicami światła i misjami azjatyckimi.
Światło to bardzo ważna rzeczywistość ludzkiej egzystencji. Nie chodzi tylko o to światło rozumiane dosłownie, które umożliwia nam życie po zmroku. Światło możemy też rozumieć jako symbol wartości i wiedzy, w pewnym sensie również postępu. Przede wszystkim jednak wiedzie nas ono do Chrystusa. W słynnym Prologu Ewangelii św. Jana czytamy: “W Nim (Jezusie – Słowie Bożym) było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,4-5).
W świecie światłość rozumiana jako przejaw postępu często może nie iść w parze z postępem duchowym. Nierzadko tam, gdzie człowiekowi niczego nie brakuje w sensie materialnym, czuje największy niedosyt jeśli chodzi o prawdziwe światło wewnętrze, które daje szczęście.
Z tym światłem wyruszają misjonarze na krańce świata. Wielu z nich udaje się na wschód patrząc z punktu widzenia Polski i podejmuje pracę w Azji. Najczęściej Azja nie kojarzy nam się zbytnio z chrześcijaństwem, a zwłaszcza katolicyzmem. No, może poza Filipinami. Tym bardziej potrzeba misjonarzy, którzy zaniosą Chrystusa do tych azjatyckich zakątków świata, gdzie ludy misyjne są najliczniejsze.
Przykładowo w dalekim Uzbekistanie pracują ojcowie franciszkanie.
Na kontynencie azjatyckim pracuje wielu misjonarzy-Polaków. Niegdyś jednym z najsłynniejszych był o. Maksymilian Kolbe.
Druga część Różańca się to właśnie tajemnice światła. Ustanowił ją papież św. Jan Paweł II w 2002 r.
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie, które to wydarzenie inauguruje tę różańcową część, niemal emanuje światłością (np. Łk 3,21-22). Chociaż z pozoru widać tylko Jezusa, Jana Chrzciciela i ogromne rzesze ludzi, dokonuje się coś absolutnie niezwykłego. Potwierdza to obecność Ducha Świętego pod postacią “jakby” gołębicy i głos Boga Ojca. Podobnie to co nas otacza może nieraz trącić zwyczajnością i brakiem wyjątkowości. Tymczasem chociażby poprzez przyjmowanie sakramentów świętych wkraczamy w obszar Bożej światłości. Jeśli dobrze wytężymy wzrok, to i każdego dnia możemy dostrzec mnóstwo świetlistych promyków Bożej miłości, która wyraża się w codziennych, nawet bardzo niepozornych oznakach Bożego działania.
Na weselu w Kanie Galilejskiej (J 2,1-12) wszystko zmierzało ku wielkiej klapie: przecież zabrakło wina. W takiej podbramkowej sytuacji znów ukazała się Boża moc i światłość, a nade wszystko Boża miłość: ciemność ludzkiego braku została wypełniona światłem Bożej pomocy.
Ileż to razy potem w trakcie publicznej działalności Pana Jezusa można było dostrzec przejawy Bożej miłości i Bożego światła. Chrystus głosił Ewangelię i wzywał do nawrócenia (np. Mk 1,14-15), czyli wyjścia z ciemności do światła. Ileż razy stykał się ciemnością ludzkich serc, bezmiarem zła i grzechu, ale jak to zostało zapowiedziane w Prologu Janowej Ewangelii: “światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”.
Przemienienie na Górze Tabor (np. Mt 17,1-8) to jedno z tych wydarzeń, w których bodaj najdobitniej wyraziła się Boża światłość. Jezus przemieniony niejako otworzył na moment wrota nieba i zapragnął, żeby wszyscy złapali niebiańskiego bakcyla i podążali ku niebu nieustannie i wytrwale, zawsze z Bożą pomocą.
Ustanowienie Eucharystii (np. Mt 26,26-30) – tu z kolei Boża światłość kryje się w niepozornym kawałku chleba, małym opłatku. Tam jest rzeczywiście obecny cały Bóg nieskończony! Sam próbuje zaradzić naszym brakom w wierze choćby poprzez cuda Eucharystyczne, takie jak np. ten w Sokółce czy ten w Legnicy. Oczywiście najlepiej, jeśli dążymy do Bożej światłości jak najbardziej świadomie, ale nawet wtedy (a może przede wszystkim wtedy…) kiedy wszystko się sypie powinniśmy dążyć ku światłu i poszukiwać go. Ćmy, obierające kierunek ku Księżycowi, nieustannie wpadają w pułapkę i kołują wokół latarni. Próbują jednak ciągle na nowo dążyć ku Księżycowi. W naszym życiu nie brak takich zwodniczych latarni, ale mimo to musimy ciągle kierować się ku Bogu i Jego światłości.
O to modlimy się za zmarłych: “…a światłość wiekuista niechaj jej/mu świeci aż na wieki wieków. Amen”.
Odmówmy przynajmniej jedną tajemnicę światła za misje azjatyckie, misjonarzy tam pracujących oraz o nowe, święte powołania misyjne. Nie musimy posiadać różańca misyjnego, ale jeśli go mamy, to właśnie kolor żółty oznacza Azję.
Dodaj komentarz