Ks. Sebastian Karwowski: Polacy nie mogą się izolować we Francji
Jestem przyzwyczajony do duszpasterstwa mieszanego, ponieważ po przybyciu do Francji, przez rok pracowałem w polskiej parafii “Concorde” w Paryżu, a następnie trafiłem do Polaków w Montpellier, ale byłem także proboszczem parafii francuskiej. Mieliśmy niejednokrotnie Msze św. francusko-polskie. Francuzi bardzo cieszyli się, iż mogli uczestniczyć w takiej liturgii, Polacy byli też zbudowani tym, że są tutaj dobrze przyjmowani. Dla mnie taka współpraca jest czymś normalnym. Jako Polacy nie możemy się w żaden sposób izolować – podkreśla w rozmowie z portalem polskiFR ks. Sebastian Karwowski, nowy proboszcz parafii polskiej Miłosierdzia Bożego, która funkcjonuje przy parafii St Charles de Monceau w 17. dzielnicy Paryża. Ks. Karowski posługuje także w tym francuskim kościele.
Jak odkrywał ksiądz swoje powołanie do kapłaństwa?
Było to bardzo dawno temu. Moje pierwsze myśli o byciu księdzem pojawiły się kiedy miałem 4 lata. Oczywiście tego dokładnie nie pamiętam, ale rodzice mi o tym mi niejednokrotnie opowiadali. Pełna świadomość była gdzieś w wieku klasy “0”, a później w czasie I Komunii św. i służby liturgicznej, kiedy codziennie służyłem przy ołtarzu. Wówczas chciałem iść drogą powołania i nie mogłem się tego doczekać . Tak już zostało i trwa do dziś.
Jak to się stało, że znalazł się ksiądz nad Sekwaną?
Kiedy w Polsce gościł papież Benedykt XVI, miał on specjalne spotkanie z księżmi w Warszawie. Wygłoszone wówczas przez niego przemówienie bardzo mnie poruszyło i dotknęło mojego serca. Mówił o dużej liczbie powołań w Polsce, ale także o konieczności dzielenia się nimi z tymi krajami, w których brakuje księży. Od tamtego momentu chodziło mi to mocno po głowie i po dogłębnym przemyśleniu swej decyzji (ok. 2 lata namysłu) powiedziałem: nie ma co dumać trzeba podjąć konkretne wyzwanie pracy duszpasterskiej zagranicą. Uczyłem się wcześniej języka angielskiego. Wraz z harcerzami z parafii, w której wcześniej pracowałem, miałem możliwość wyjazdu na międzynarodowy obóz do Szkocji. Było to dobrą okazją, by zapoznać się z duszpasterstwem szkockim i polskim, które funkcjonowało tam w Polskiej Misji Katolickiej.
Złożyłem podanie do swojego księdza biskupa, motywując swoją decyzję tym, iż chciałbym pracować właśnie w Szkocji wśród tamtejszej Polonii. Biskup widząc zbyt młodego i mało doświadczonego księdza – miałem wówczas 3 lata kapłaństwa – początkowo odmówił mi takiej możliwości wyjazdu. Za rok znowu zapytałem biskupa: czy mogę wyjechać? Decyzja była wciąż odmowna. Za trzecim razem, podczas wizytacji biskupiej w parafii, w której dotychczas pracowałem, padło pytanie z ust biskupa: czy wciąż chcesz wyjechać z Polski? Odpowiedziałem, że tak. Biskup zaproponował mi Francję. Byłem początkowo zaskoczony tą propozycją, gdyż nie znałem zupełnie języka francuskiego. Jednak nie zastanawiałem się zbyt długo. Pamiętam datę mojego przyjazdu nad Sekwanę: 23 lipca 2008 r., tak rozpoczęła się moja historia życia kapłańskiego we Francji.
Obecnie pracuje ksiądz w parafii polskiej Miłosierdzia Bożego, która funkcjonuje przy paryskim kościele St Charles de Monceau, ale posługuje ksiądz także wiernym tej francuskiej parafii. Jakie rodzą się tu wyzwania duszpasterskie?
Jestem przyzwyczajony do duszpasterstwa mieszanego, ponieważ po przybyciu do Francji, przez rok pracowałem w polskiej parafii “Concorde”, a następnie trafiłem do Polaków w Montpellier, ale byłem także proboszczem parafii francuskiej. Mieliśmy niejednokrotnie Msze św. francusko-polskie. Francuzi bardzo cieszyli się, iż mogli uczestniczyć w takiej liturgii, Polacy byli też zbudowani tym, że są tutaj dobrze przyjmowani. Dla mnie taka współpraca jest czymś normalnym. Jako Polacy nie możemy się w żaden sposób izolować. Po kilku latach mojej kapłańskiej posługi w diecezji Montpellier, kiedy skończył mi się kontrakt pracy, oddałem się do dyspozycji rektora Polskiej Misji Katolickiej we Francji, ks. Bogusława Brzysia, który zaproponował mi pracę w Paryżu. Cieszę się ogromnie z tego, iż jestem tutaj wikariuszem przy parafii francuskiej i jednocześnie mogę objąć opieką duszpasterską naszych rodaków.
Świadek, nauczyciel, ewangelizator – z którym z tych określeń najchętniej ksiądz się utożsamia?
Myślę, iż moi parafianie mogliby o tym powiedzieć, jak oni mnie widzą. Dla niektórych jestem nauczycielem, dla innych mogę być ewangelizatorem, a jeszcze dla innych świadkiem. Sądzę więc, iż jest we mnie każdego po trochu. Patrząc dalej na swoje kapłaństwo, dochodzę często do wniosku, że jestem narzędziem w ręku Boga. Gdzie mnie pośle i jakich ludzi spotkam na swojej drodze powołania, staram się to mądrze wypełnić, a On niech działa, ja zaś z pokorą to przyjmuję, starając się jak najlepiej wszystko wypełnić.
Jakie są zainteresowania księdza?
Moją wielką pasją jest sport, zawdzięczam to hobby mojemu tacie. Sport mnie nie męczy, wręcz przeciwnie, regeneruje moje siły duchowe. Mogę tu wyliczyć: rower, tenis, bieganie, pływanie, chodzenie po wysokich górach. Moim marzeniem jest to, by wspiąć się na Mount Everest lub na szczyty w Himalajach. Cenie sobie również dobry film, mam ogromną kolekcję filmów DVD. Traktuję nieraz film jako pewnego rodzaju Ewangelię życia. Chciałbym stworzyć pewnego rodzaju kino parafialne, abyśmy mogli spotkać się na dobrym filmie i podyskutować o głębi człowieka.
Jeśli miewa Ksiądz trudne lub momenty, czy chwile zwątpienia, to co pomaga księdzu w ich przezwyciężaniu?
W trudnych chwilach, które doświadczyłem będąc we Francji, pomagała mi zawsze modlitwa lub uczestnictwo w dniach skupienia np. wśród trapistów, cystersów lub benedyktynów.
Jakie postaci były i są dla księdza drogowskazem?
Mam wielu świętych, których często wspominam w różnych modlitwach, np. św. Jana Pawła II, błog. ks. Jerzego Popiełuszkę, św. Jana Marię Vianneya. Ważną współczesną i zarazem duchową postacią jest dla mnie obecny papież emeryt Benedykt XVI. Mogę więc śmiało tu stwierdzić, iż klimaty duchowości monastycznej zawsze mnie ogromnie inspirują i wewnętrznie ubogacają.
Dodaj komentarz