Wielkopostne zamyślenia “Jezus i ja” stacja XV – Alleluja!!!
fot. Pixabay.,com
Za mną i za Tobą 14 stacji Drogi Krzyżowej. Możemy wstać i odejść, bo wszystko wydaje się skończone. Ciało Jezusa pochowane, głaz zasłania wejście do grobu. Jednak warto zaczekać, aż zdarzy się coś jeszcze…
Stacja XV – Alleluja!!!
Otwieram oczy. Przez jakiś czas leżę z zamkniętymi oczami, chociaż co jakiś czas otwieram je, by zaraz ponownie je zamknąć. Mam jednak jakieś dziwne wrażenie, że próbuję leżeć jak gdyby na siłę. Ni stąd ni zowąd próbuję poruszyć to jedną, to drugą ręką; potem znów nogami. O ile sobie przypominam jeszcze niedawno byłem jak głaz, a teraz to poruszanie się przychodzi z jakąś dziwną łatwością.
I na sercu jakoś lżej…
Decyzja zapadła: próbuję wstać. O dziwo nie mam z tym wielkiego problemu. Wreszcie rozglądam się na boki. Zachwyt rozpiera moje wnętrze – cóż za wspaniała pogoda. Nie ma nawet najmniejszego śladu po straszliwej nawałnicy, gdy ukrzyżowali mojego Pana – Jezusa Chrystusa. Coś mnie tknęło – czyżbym nazwał Jezusa Panem, tak od serca i spontanicznie? Tak… Tak!
Moje skronie muska delikatny wietrzyk, słyszę niebiański śpiew ptaków. Wszystko tętni wiosennym, radosnym życiem. A może to raj?
Odwracam wzrok w kierunku groty, gdzie złożyli Jezusa. Przecieram oczy ze zdumienia: czy ja dobrze widzę? Zamiast żołnierzy dostrzegam Maryję w towarzystwie dwóch mężów w bieli. To chyba aniołowie… Patrzą na mnie wzrokiem tak serdecznym, że jeszcze bardziej rozpiera mnie radość. Matka Boża wyciąga do mnie rękę, jakby zapraszała mnie do siebie.
Niespecjalnie długo się ociągam. Podchodzę, a ona bierze mnie za rękę i prowadzi ku grobowej grocie. I kogo widzę? Na kamieniu odwalonym od wejścia zasiada nie kto inny jak sam Jezus. Ale nie jest to już ten ledwie do człowieka podobny skazaniec. Jego oblicze jaśnieje, Jego szaty są lśniąco białe. Tylko na dłoniach i nogach dostrzegam ślady po gwoździach. Uśmiech Pana jest rozbrajający. Na dodatek wyciąga do Mnie ręce.
Waham się. W oka mgnieniu przed oczyma mojej duży przeleciały wszystkie stacje Drogi Krzyżowej. Uświadamiam sobie, jak wiele nieposłuszeństwa i braku pomocy doświadczył ode mnie Jezus. Jednak po chwili z moich oczu wypłynęły potoki łez. Już nie czekam dłużej. Podbiegam jak małe dziecko i rzucam się w ramiona Pana. Trudno opisać to uczucie. Trudno opisać bezmiar szczęścia, jaki rozpiera mnie całego. Można to chyba porównać tylko do tego, co czuje małe dziecko, gdy bardzo się bało i wreszcie wrócił ukochany Tatuś.
Tak trwam w ramionach Jezusa, a On szepcze:
Już dobrze moje dziecko, już dobrze. Gdybym miał jeszcze raz cierpieć dla Ciebie, zrobiłbym to bez wahania.
Wróciłem do codziennych spraw. Każdego dnia staram się wynagradzać Jezusowi za wszystkie błędy i grzechy mojego życia. Nie znaczy to, że już teraz nie upadam. Oczywiście, że upadam. Jednak to doświadczenie Drogi Krzyżowej, a szczególnie spotkanie z Jezusem Zmartwychwstałym, już na zawsze mnie zmieniło.
Alleluja!!!
Dodaj komentarz