Wielkopostne zamyślenia “Jezus i ja” stacja VI – Znowu kobieta…
fot. Pixabay.com
Szósty odcinek naszych wielkopostnych rozmyślań nad kolejnymi stacjami Drogi Krzyżowej.
Stacja VI – Kobieta… znowu
Widzę, że zbliżamy się powoli do bramy miasta. Coraz więcej ludzi gromadzi się wokół korowodu skazańców. Jezus idzie ciągle wspomagany przez Szymona.
Wtem obserwuję jakieś szczególne poruszenie – ktoś wyraźnie przeciska się ku Jezusowi. Słychać głosy odzywające się to tu to tam. Dostrzegam kobietę, która pomimo złowrogich krzyków wykorzystuje stosowną chwilę, podbiega do Chrystusa i chustą dotyka Jego twarzy. To trwa bardzo krótko, gdyż żołnierze szybko zorientowali się, że ktoś niepowołany dostał się do Skazańca. Jeden z nich chwycił ją za ramię i odepchnął w tłum.
Jestem akurat bardzo blisko zdarzenia, a kobieta po odepchnięciu przez żołdaka znalazła się blisko mnie. Zerkam na chustę. Była cała pokrwawiona, ale gdy wytężam wzrok, wyraźnie widzę, że strużki krwi układają się w określony kształt. Nie mam wątpliwości – to twarz Jezusa odbiła się na materiale. Tak, byłem świadkiem spotkania Jezusa z Weroniką.
Całe to zdarzenie wzbudziło we mnie podziw i jeszcze większy wstyd. W trakcie dotychczasowej Drogi Krzyżowej dostrzegłem jakąś prawidłowość: zazwyczaj to kobiety miały odwagę podejść do Jezusa, a mężczyźni chowali się gdzieś po kątach (jak ja na przykład…). Matka Jezusa, a teraz Weronika, dobrowolnie, z narażeniem życia, podchodziły do Skazańca. Szymon został zmuszony i dopiero wtedy zdecydował się pomóc. A Apostołowie? Wiem, że dawno pouciekali.
W takiej sytuacji przypominam sobie, że zawsze byłem człowiekiem pełnym pychy, źle traktowałem także kobiety, dziewczyny, które spotykałem w życiu. Bardzo często traktowałem je jako zabawki, rzeczy, którym można zawrócić w głowie i wyrzucić… Nie tylko kobiety zresztą, ale innych ludzi w ogóle nigdy nie traktowałem poważnie, ale jako istoty gorsze ode mnie.
Oczyma duszy zobaczyłem wielką miłość Jezusa, który był niezwykle wdzięczny Weronice za gest pomocy. Teraz przynajmniej widzi na oczy, bo krew już praktycznie utrudniała mu widzenie. Ja o tym nie pomyślałem, żeby otrzeć twarz Chrystusa, a Weronika tak…
Idziemy dalej. Brama Jerozolimy już bardzo blisko. Zaraz zobaczę Golgotę.
Poprzedni odcinek: stacja V – Opory >>>
Dodaj komentarz