Bp Krywicki: szykujemy się na nową, trudną zimę
Bp Witalij Krywicki, fot. Автор: Alla Relian - з власного архіву, Attribution, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=122640200; Pixabay.com
Szykujemy się na nową, trudną zimę. W naszych parafiach nadal powstają „strefy niezłomności”, aby można było przyjąć ludzi z bloków – poinformował ordynariusz kijowsko-żytomierski, zastępca przewodniczącego Episkopatu Ukrainy bp Vitalii Kryvyckyi SDB (bp Witalij Krywicki), w rozmowie z Polskifr.fr. Opowiedział o najważniejszych wyzwaniach stojących przed Ukraińcami w obecnym czasie i skutkach wojny. Podkreślił znaczenie tzw. „stref niezłomności”, czyli miejsc, gdzie ludzie mogą się ogrzać.
24 października br. mijają 32. miesiące pełnoskalowej wojny w Ukrainie. To już ponad 970 dni działań zbrojnych.
Publikujemy pełną treść rozmowy:
Polskifr.fr: Jak obecnie wygląda sytuacja w Ukrainie?
Bp Vitalii Kryvyckyi: Nie zważając na to, że świat, jak zresztą i sama Ukraina, przyzwyczaił się już do tej wojny, chcę powiedzieć, że sytuacja nadal jest bardzo trudna, nadal giną nasi obrońcy, żołnierze, nadal państwo przeżywa nie najlepsze czasy, trudne dla gospodarki, dla zwykłych ludzi.
Podkreślając to, chciałbym powiedzieć, że podczas każdej wojny, podczas takich kryzysów na pewno najbardziej cierpią ci najubożsi, prości ludzie. Kończy nam się powoli trzeci rok wojny na pełną skalę. Za ten czas zdążyliśmy przestraszyć się, jak było na samym początku. Zdążyliśmy zebrać nasze siły, żeby przeciwstawić się wrogowi. Byliśmy świadkami wielkiej solidarności świata cywilizowanego, demokratycznego, który przyszedł Ukrainie z pomocą. Byliśmy i jesteśmy świadkami wielu rozczarowań, kiedy wydawało się, że wszystko padnie, ale znowu przychodzą takie małe poranki, kiedy Bóg daje nowy dzień, nowe siły, nadal stoimy, nadal walczymy.
Dzisiaj Ukraina na pewno jest zmęczona i tego nie można ukrywać. Są ludzie, którzy przed wielką zimą, która nadchodzi, jak w latach poprzednich, myślą o tym, czy nie wyjechać z wielkich miast do wiosek; tam, gdzie będzie łatwiej przetrwać zimę albo wyjechać za granicę. Nasz system energetyczny naprawdę jest bardzo słaby i agresor przez cały czas poluje właśnie na ten system, aby uczynić życie w Ukrainie niemożliwym.
Ludzie są zmęczeni ilością śmierci, tą wojną, której kresu jakby nie widać, ale z drugiej strony nie są zmęczeni walką o prawdę i sprawiedliwość. Nie ustają w tym, że mają być przywrócone ziemie, o które się walczy, które są zatwierdzone przez wspólnotę międzynarodową. Chodzi o ogólną sprawiedliwość, nie tylko w samej Ukrainie, ale nawet w skali światowej.
W nowy sposób odkrywamy naszą wiarę, odkrywamy jej siłę i mamy wielu ludzi, którzy w czasie wojny naprawdę się nawrócili, którzy przyszli do Boga. Nie można powiedzieć, że wszystko jest różowo i tylko pozytywnie, bo są też ludzie, którzy w czasie wojny tracą wiarę, którzy zanosili modlitwę do Boga, byli „niewysłuchani” i dlatego pytają, gdzie jest Bóg.
Jaka jest teraz skala pomocy, która dociera na Ukrainę?
Oczywiście dzisiaj ta pomoc nie jest w takiej ilości, jaką była trzy lata temu i ma całkiem inny charakter. Jest punktowa. Dzisiejsza pomoc, której udziela się ludziom jest wyważona. Nie wydaje się pomocy bez odpowiednich dokumentów. Muszę zaznaczyć, że chociaż takiej pomocy zewnętrznej zostało o wiele mniej, to potrzeb nie jest mniej, bo nadal trwa pełnoskalowa wojna i wyzwania są zawsze nowe.
Nadal prowadzone są projekty, które rozpoczął Caritas Polska, np. „Rodzina rodzinie”, za co naprawdę jesteśmy bardzo wdzięczni. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za każdy gest solidarności i pomocy. To naprawdę podtrzymuje. Trzeba przyznać, że wiele projektów, które były rozpoczęte od początku wojny, już albo dogorywają, albo są zamknięte z braku środków. Na początku wojny staraliśmy się o agregaty prądotwórcze, aby można było zapobiec temu kryzysowi energetycznemu, bo w większości naszych miast mamy wielkie braki elektryczności i czasem są takie dni, kiedy w Kijowie mamy tylko 4 godziny energii elektrycznej na dobę. Wtedy staraliśmy się o agregaty prądotwórcze, ale rozumiemy, że jeszcze większym wydatkiem niż koszt agregatu jest paliwo, które przez cały czas trzeba do niego dolewać.
Szykujemy się na nową, trudną zimę. W naszych parafiach nadal powstają „strefy niezłomności”, aby można było przyjąć ludzi z bloków, kiedy nie dadzą rady przeżyć w trudne czasy, aby mogliby po prostu zachować swoje życie. To nie jest sprawa komfortu, to jest sprawa egzystencji.
Mamy wiele innych wyzwań. Nasz Caritas diecezjalny stara się pomóc dzieciom, które są w trudnym stanie, między innymi w systemie oświaty.
Oczywiście zawsze jest wielka potrzeba, aby wspomóc naszych weteranów – żołnierzy, którzy zostali zdemobilizowani z ranami, nie tylko fizycznymi, ale też psychicznymi. I tutaj na pewno każdy ksiądz musi być takim kapelanem, musi być nie tylko duchownym, ale też w pewnym sensie psychoterapeutą i przynajmniej elementarnie i prawidłowo wysłuchać, oraz skierować do odpowiedniego fachowca.
Duszpasterstwo czasu wojny – jak ono wygląda w Ukrainie?
Wątek duszpasterstwa specjalistycznego w czasie wojny podejmujemy cały czas, zapraszając przeróżnych prelegentów, fachowców, kapłanów, aby nasi duchowni,
którzy nawet bardzo dawno skończyli już seminarium, w całkiem w nowy sposób odczytywali swoje powołanie, swoją posługę w parafii, bo praktycznie nie mamy dzisiaj ludzi w Ukrainie, których by ta rana wojny nie dotknęła.
Mamy propozycję w niektórych naszych jednostkach kościelnych takich kursów rehabilitacyjnych – „uleczania duchowych ran”. Chodzi o mobilne grupy, aby można było wyjeżdżać do naszych żołnierzy i aby pomóc im przeżywać ciężar tej wojny. Mamy podobne duszpasterstwo i w samych parafiach, centrach charytatywnych.
To jest trudne duszpasterstwo. W naszej diecezji mamy wielodzietną rodzinę,
gdzie pierwszy zginął najstarszy syn, który niedawno założył swoją własną rodzinę. Po miesiącu jego młoda żona, już wdowa, urodziła dziecko, które było martwe. A ojciec, który poszedł na wojnę, motywując to pomstą za syna, też zginął. Mamy podobne sytuacje w wielu innych rodzinach i bez podejścia ewangelicznego bardzo trudno przeżyć taką próbę.
Życie w jednym domu z tymi, którzy wrócili z frontu, jest całkiem inne, niż to było przed wojną. Oni wracają całkiem innymi ludźmi. Wojna zmienia ludzi. I widzimy wielkie problemy w naszych rodzinach. Tak naprawdę mamy bardzo dużo rozwodów. To jest wielka klęska, z różnych przyczyn tak naprawdę: kiedy żona z dziećmi wyjechała za granicę i pozostała tam albo załamały się ich relacje, ona odmawia powrotu i rodzina się rozpada; albo po demobilizacji małżonek wraca do domu i też ten związek nie ma szans na przetrwanie bez zastosowania nadzwyczajnych środków – silnej wiary i kreatywnej miłości. Dlatego takie duszpasterstwo specjalne i rehabilitacja duchowa są potrzebne przede wszystkim.
Czy ukraiński duch odwagi pozwoli przetrwać czas wojny zwycięsko?
Przeżywamy ten wielki egzamin wiary i rzeczywiście wierzymy, że zło nie może panować wiecznie. Nasi żołnierze bronią swojej ziemi. Bronią swoich rodzin, które stoją za ich plecami. Rozumieją, że dla Ukrainy jest sytuacja bezalternatywna. To jest pytanie egzystencji.
Dobrze pamiętamy Związek Radziecki. Dzisiaj każdy z nas rozumie, że gdyby Rosjanie zdobyli Ukrainę, żaden człowiek, który dołożył rękę do tej wojny wyzwolenia, nie miałby przyszłości. A trzeba powiedzieć, do tego dołożyła rękę praktycznie cała Ukraina, obywatele, którzy pozostali w kraju, jedynie małymi wyjątkami.
Wierzymy, że w tej najtrudniejszej sytuacji współczesnej Ukrainy Bóg nie zostawia nas. Widzimy wiele znaków, które pokazują, że rzeczywiście to zwycięstwo przyjdzie. W jakiej ono będzie formie? W jakim czasie? To już nie nasza sprawa to wiedzieć. Nasza sprawa przetrwać i nie zatracić wiary w Boga i ludzkiego oblicza. Nie zważając na to, że jesteśmy zmęczeni. Bóg wie. Kiedy On zadecyduje, wojna może się skończyć w jednym dniu.
Rozumiemy na dziś, że trudność zakończenia tej wojny polega też na tym, że nie tylko Ukraińcy się zmęczyli. Cały świat się zmęczył. Ktoś się zmęczył dawaniem pomocy. A ktoś zmęczył się po prostu samą informacją o wojnie. To jest absolutnie naturalny proces, kiedy człowiek usiłuje powrócić do pewnego spokoju i komfortu życia. Muszę wyznać, że w pragnieniach każdego nawet Ukraińca, nawet w tych miastach bombardowanych, czasem nawet podświadomie, człowiek chce powrócić do pewnego komfortu spokojnie zjedzonej kolacji, w chwili wytchnienia, bez alarmów. Absolutnie rozumiem, dlaczego w warunkach komfortowych o wojnie człowiek woli nie myśleć wcale. Zresztą jak i o śmierci.
Pewne ochłodzenie interesu do wojny w Ukrainie, nawet w świecie cywilizowanym, wydaje mi się, przyczynia się do tego, iż ta wojna jeszcze trwa. I to jest też wielkie wypróbowanie – odczuwać brak uwagi, brak decyzji pewnych polityków, niejednoznaczność w podejściach. Ukraina, kraj europejski, w XXI wieku, krwawi na oczach całego świata…. i to boli. Tak, to boli… Jednak Bóg jest niezawodny i tacy są też synowie Najwyższego. Przed nami jeszcze pewnie długa droga i wierzymy, że przejdziemy ją mężnie.
Bardzo dziękujemy za rozmowę.
czytaj też:
Bp Krywicki: „Weszliśmy na drogę wewnętrznej przemiany całego narodu” >>>
Bp Krywicki: Na Ukrainie Wielkanoc nie jest teorią, ma wymiar praktyczny >>>
Dodaj komentarz