szukaj
Wyszukaj w serwisie


Wielkopostne zamyślenia “Jezus i ja” stacja I – Skazany zamiast mnie

AH / 06.03.2019
fot. Pixabay.com
fot. Pixabay.com

Środa Popielcowa tradycyjnie rozpoczyna okres Wielkiego Postu – czasu, gdy częściej niż zwykle organizowane są różnorodne rekolekcje i konferencje. W ciągu tych ok. 40 dni nadarzają się więc okazje do refleksji. Niech w ten nurt wpiszą się również krótkie zamyślenia nad kolejnymi stacjami Drogi krzyżowej pt. “Jezus i ja”.


W swoim życiu już zapewne bardzo wiele razy mieliśmy okazję uczestniczyć w Drodze krzyżowej czy to prywatnie, czy też we wspólnocie. Wielokrotnie słyszeliśmy, że Jezus za nas cierpiał i umarł, a potem zmartwychwstał. Istnieje pewne niebezpieczeństwo, że te wydarzenia zbawcze staną się dla nas pewnym chlebem powszednim w negatywnym znaczeniu. Znów te same stacje, znów te same sceny, znów ta śmierć i znów zmartwychwstanie…

Spróbujmy może jednak na nowo odkryć sens tamtych wydarzeń. W tym celu starajmy się na pewien czas zapomnieć, że Jezus umarł za wszystkich ludzi. To oczywiście prawda, ale tym razem podejdźmy do tych wydarzeń bardzo indywidualnie, w intymnej relacji – Jezus i ja. Chrystus umarł za mnie, bo jestem osobą wyjątkową i nie ma takiej drugiej. Nie chodzi o to, że jestem jakimś nadczłowiekiem, ale po prostu jestem kimś absolutnie wyjątkowym w oczach Boga. I gdyby Jezus miał jeszcze raz pójść na krzyż tylko dla mnie, zrobiłby to bez wahania…

Niech takie spojrzenie na Drogę krzyżową pomoże nam na nowo zrozumieć sens tamtych wydarzeń. Być może zlokalizujemy siebie, jakieś własne problemy, słabości, grzechy w postawie symbolicznej postaci bohatera naszych rozważań. Przedstawione wydarzenia będą osadzone w kontekście biblijnym, choć w niektórych momentach nieco sparafrazowanym. Jeśli z nową mocą uświadomię sobie miłość cierpiącego Boga do mnie, będę mógł głosić tę miłość innym i miłość Boga do innych.

Stacja 1 – Skazany zamiast mnie

Chrystus przed Piłatem, Michael von Lieb, 1881, fot. wikimedia (domena publiczna)

Prowadzą mnie przed sąd… Choć wzbraniam się rękami i nogami wiem, że na niego zasłużyłem, zarobiłem na najwyższą karę. Wiele spraw w moim życiu się nie udało, popełniłem wiele grzechów i niewierności. Trudno mi słuchać na mój temat słów prawdy, ale jeszcze trudniej jest, gdy ktoś oskarża mnie fałszywie, a i tego nie brakuje.

Siedzi przede mną sędzia. Zdaje mi się, że ma wiele twarzy. Raz przypomina twarz człowieka, którego rzeczywiście wtedy skrzywdziłem, innym razem jest bardzo podobny do biedaka, któremu nie pomogłem. Jeszcze innym razem, i wtedy jest najtrudniej, do złudzenia przypomina sąsiada, który fałszywie oskarżył mnie o kradzież.

Zaraz zapadnie wyrok… Nie ma dla mnie ratunku!

Nagle twarz sędziego staje się podobna do oblicza jakiegoś rzymskiego dostojnika. Kogoś mi ona przypomina…? Coś mi mówi, że to Poncjusz Piłat. Już wstał i podniósłszy prawą rękę do góry ma ogłosić wyrok. Wiem, co mnie czeka, bo oprawcy już zacierają ręce na samą myśl o tym, że będą zadawać mi cierpienia.

Wtem słyszę za sobą czyjś głos, bardzo serdeczny, ale stanowczy: “Ja pójdę za niego (tu wstaw swoje imię) na śmierć”.

Obejrzałem się – to był Jezus. Piłat zaskoczony po chwili namysłu umył ręce i zgodził się. Już oprawcy związali Jezusa i uderzyli go kilkukrotnie po twarzy. Mnie puścili wolnego. Nie miałem jednak siły ani motywacji, żeby stamtąd odejść. W duszy pytałem Jezusa dlaczego to robi, dlaczego On niewinny wybiera dobrowolnie śmierć zamiast mnie, który na nią zasłużyłem.

Wtedy dobrotliwa twarz Jezusa, po której już płynęły pierwsze strużki świeżej krwi, skierowała się w moją stronę. W Jego oczach, pełnych bólu, było jednak coś, co trudno opisać: dojmujący smutek mieszający się z jakimś spokojem i przeogromną Miłością: “Chodź ze Mną w tę drogę, a zrozumiesz”.

I tak Jezus został skazany na śmierć. Zamiast mnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-11-22 00:15:13