Francuz do cara w Pałacu Sprawiedliwości: Niech żyje Polska!
Charles Thomas Floquet, fot. wikimedia (domena publiczna)
Pałac Sprawiedliwości – to w tym miejscu padły jedne z najsłynniejszych słów w historii Francji wypowiedziane przez Ludwika XIV Króla Słońce: „Państwo to ja”. To na schodach tego pałacu car Rosji Aleksander II usłyszał hasło: „Niech żyje Polska!” wypowiedziane przez zagorzałego francuskiego sympatyka Polski. Przede wszystkim jednak to miejsce naznaczone traumą rewolucji francuskiej.
Pałac Sprawiedliwości kojarzony jest najczęściej jako miejsce obrad żądnego krwi Trybunału Rewolucyjnego. To tam odbywa się też wiele najbardziej rozgrzewających opinię publiczną procesów sądowych. Jednym z nich był ten z udziałem marszałka Philippe’a Pétaina (zdegradowanego do szeregowca), któremu prezydent de Gaulle zamienił wyrok śmierci na dożywocie, oraz premiera Pierre’a Lavala, który ostatecznie został stracony. Obaj kolaborowali z III Rzeszą.
Zanim nastała rewolucja francuska w miejscu Pałacu Sprawiedliwości wznosiła się rezydencja króla Ludwika IX Świętego. Później dwór przeniósł się do Luwru, a w miejscu poprzedniego bytowania króla obradował parlament – ówczesny sąd zatwierdzający wyroki monarchy. To właśnie w Pałacu Sprawiedliwości 13 kwietnia 1655 r. padły słynne słowa z ust Ludwika XIV: „L’État, c’est moi est” (Państwo to ja). Oznaczały one lekceważący stosunek władcy pod adresem parlamentu.
Do historii przeszło też zdarzenie z 1867 r., kiedy do Paryża przyjechało wiele koronowanych głów z okazji Wielkiej Wystawy Powszechnej. Jednym z zaproszonych gości był car Rosji Aleksander II Romanow. Odwiedził on m.in. Pałac Sprawiedliwości. Wchodząc po schodach, witany przez oficjeli usłyszał nagle słowa, które wprawiły go w osłupienie: „Vive la Pologne, Monsieur!” (Niech żyje Polska!). Padły one z ust adwokata Charlesa Floqueta, jednego z członków komitetu powitalnego. Floquet przeszedł do historii jako wielki przyjaciel Polski i orędownik jej niepodległości. Zaistniała sytuacja miała tragiczno-komiczną wymowę. Otóż przerażony słowami swojego podwładnego prezes korporacji adwokackiej krzyknął do Floqueta: „A la porte!” (Za drzwi!). Car Aleksander II wziął te słowa jako skierowane do siebie i… z niesmakiem odwrócił się, po czym opuścił Pałac Sprawiedliwości.
Podstawowe źródło informacji: B. Stettner-Stefańska, “Paryż po polsku”, GOLDRUK 2008, s. 49-53.
czytaj też:
Polacy podziękowali Francuzom i upamiętnili ofiary stanu wojennego >>>
Dodaj komentarz