Wyłoniony po wyborach parlament Francji wybiera marszałka; to próba sił trzech partii
Pałac Burbonów w Paryżu, siedziba Zgromadzenia Narodowego, fot. Autorstwa Jebulon - Praca własna, CC0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=15488160
W Zgromadzeniu Narodowym, niższej izbie parlamentu Francji, rozpoczął się w czwartek wybór przewodniczącego. W podzielonym między trzy siły polityczne parlamencie głosowanie jest próbą sił mogącą wskazać, która z partii zdoła później utworzyć koalicję rządową.
Zwykle wybór przewodniczącego jest formalnością – stanowisko to przypada najsilniejszej partii. Tym razem, gdy żadna z trzech głównych sił politycznych w izbie nie ma większości bezwzględnej, wynik nie jest przesądzony. W ostatnich dniach trwały kuluarowe negocjacje i teraz obserwatorzy są zdania, że głosowanie wykaże, jakie sojusze mogą powstać w parlamencie z myślą o przyszłej koalicji rządowej.
Najwięcej posłów – 182 – wprowadził do nowego parlamentu lewicowy blok Nowy Front Ludowy (NFP). Stąd też dąży on zarówno do uzyskania stanowiska premiera, jak i szefa parlamentu. Kandydatem bloku lewicy na przewodniczącego jest deputowany Partii Komunistycznej Andre Chassaigne, zasiadający w parlamencie od 2002 roku.
Jednak obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona również walczy o stanowisko szefa parlamentu – czwartej osoby w państwie. Obóz prezydencki, czyli partie centrowe, ma niewiele mniej niż lewica posłów w parlamencie (164). Kandydatką partii Macrona – Odrodzenie – i jej sojuszniczki, partii MoDem, jest Yaël Braun-Pivet, która kierowała rozwiązanym przez Macrona parlamentem poprzedniej kadencji. Trzecia partia obozu Macrona, Horyzonty, zaproponowała jednak własną kandydatkę: Naimę Moutchou, byłą wiceprzewodniczącą izby.
Jak ocenia agencja AFP, ani obóz prezydencki, ani prawica i skrajna prawica nie chcą dopuścić w parlamencie do zwycięstwa lewicy, które byłoby oznaką jej zdolności do rządzenia.
Trzecia co do wielkości siła polityczna (143 mandaty), skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), wystawiło swego reprezentanta – Sébastiena Chenu. Był on wiceprzewodniczącym parlamentu poprzedniej kadencji. RN jest największą frakcją partyjną w nowym parlamencie i teraz domaga się ważnych stanowisk, np. szefa komisji finansów, którym zwykle jest reprezentant opozycji.
Własnego kandydata mają też prawicowi Republikanie: to Philippe Juvin, zwolennik koalicji z obozem prezydenckim. Głosy z różnych partii może zebrać Charles de Courson, doświadczony parlamentarzysta i krytyk obozu Macrona, zaproponowany przez własną niewielką grupę LIOT.
Do wyłonienia przewodniczącego potrzebne będą dwie, a nawet trzy tury. Wynik nie jest łatwy do przewidzenia i będzie zależał od zdolności każdej z sił politycznych do zgromadzenia głosów spoza jej obozu. Podtrzymanie kandydatur albo ich wycofanie w kolejnych turach będzie blokowaniem albo poparciem kandydata innych partii. W ocenie dziennika „Le Monde” kluczową rolę odegra skrajna prawica, jeśli w drugiej turze pozostawi bądź wycofa Sébastiena Chenu.
W dalszej kolejności nowi francuscy deputowani wyłonią też biuro parlamentu (w którego skład chodzi m.in. sześciu wiceprzewodniczących) i szefów najważniejszych komisji parlamentarnych.
źródło: PAP
czytaj też:
„Le Figaro”: pomimo politycznego impasu kultura kompromisu trudna dla partii >>>
Dodaj komentarz