Wspólnota powstała we Francji 50 lat temu i świętuje swój jubileusz
Logo Chemin Neuf, fot. Par Patrice Druel — chemin-neuf.fr, marque déposée, https://fr.wikipedia.org/w/index.php?curid=12671266
Jedność Kościoła, jedność małżeństwa i rodziny, wreszcie jedność w wymiarze osobistym poprzez pracę nad integralnością osoby ludzkiej – to misja Wspólnoty Chemin Neuf. Wspólnota powstała we Francji 50 lat temu i świętuje swój jubileusz. W Polsce uroczyste obchody odbędą się w sobotę 13 kwietnia w Łodzi. O tym, jak powstała wspólnota, o jej działaniach i o tym, co to znaczy być jej członkiem – opowiada w rozmowie z KAI Katarzyna Łukomska, przez wiele lat odpowiedzialna za wspólnotę w Polsce. Mówi też o nowym projekcie Chemin Neuf – budowie domu Centrum Siloe w Mistowie pod Mińskiem Mazowieckim. Będzie on służył m.in. osobom, które doświadczyły traum i zranień, również w Kościele. Wspólnota planuje otwarcie domu już w połowie września br.
Wspólnota Chemin Neuf świętuje 50-lecie istnienia. Jakie były jej początki?
– W 1973 r. we Francji grupa siedmiorga młodych celibatariuszy postanowiła zamieszkać razem w domu w Lyonie przy ul. Montée du Chemin Neuf 49 (stąd nazwa wspólnoty – Nowa Droga), modlić się, pracować dla ubogich i ewangelizować. Wszyscy ci młodzi spotykali się w ramach grupy modlitewnej rodzącej się wówczas odnowy charyzmatycznej. Jednym z nich był jezuita o. Laurent Fabre, którego uważamy za założyciela wspólnoty, choć on twierdzi, że prawdziwym założycielem jest św. Ignacy Loyola. Takie są korzenie naszej duchowości opartej mocno na doświadczeniu charyzmatycznym i duchowości ignacjańskiej, według której formujemy się i prowadzimy rekolekcje.
To, że we wspólnocie zamieszkali razem mężczyźni i kobiety, celibatariusze, było czymś pionierskim. Bardzo szybko do tej grupy zaczęły dołączać kolejne osoby. Również małżeństwa. Zaczęły powstawać kolejne domy. Projekt przerósł pierwotne plany i oczekiwania.
Początkowo wspólnota rozwijała się we Francji, od lat 90- tych XX w zaczęła przekraczać nie tylko granice tego kraju, ale też Europy. Pojawiła się w Niemczech, w Kongo, na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Rok 1996 r. uznaje się za początek Wspólnoty Chemin Neuf w Polsce.
Dziś obecni jesteśmy w 32 krajach świata na wszystkich kontynentach. Do wspólnoty należy ok. 2500 osób – sióstr, braci i małżeństw.
Na czym polega bycie członkiem wspólnoty?
– Podstawą bycia we wspólnocie jest powołanie, poczucie, że w tym właśnie miejscu Kościoła mogę wzrastać i służyć innym. Potem rozpoczyna się formacja wstępna i dość długa droga rozeznawania. Celibatariusze rozeznają jednocześnie powołanie do życia konsekrowanego i do życia we wspólnocie w czasie dwuletniego nowicjatu. Początkowo składają śluby czasowe, a po pewnym czasie wieczyste, jak w innych wspólnotach życia konsekrowanego.
Jeśli chodzi o małżeństwa, podstawowym warunkiem jest to, że zaangażowanie musi dotyczyć obojga małżonków. Po okresie formacji wstępnej małżeństwo może złożyć zaangażowanie do wspólnoty na 3 lata. Takie czasowe zaangażowanie można odnawiać wielokrotnie. Po minimum 6 latach zaangażowania czasowego można zaangażować się na całe życie, jak np. my z moim mężem.
Osoby konsekrowane mieszkają razem w domu wspólnotowym w tzw. fraterni życia. My również mieszkamy w domu wspólnotowym i pracujemy „na cały etat” dla wspólnoty, dla Kościoła, choć jako małżeństwo mamy wydzielone osobne mieszkanie.
Natomiast w przypadku większości małżeństw wygląda to inaczej. Należą do tzw. fraterni dzielnicy. Każdy mieszka w swoim mieszkaniu, zajmuje się normalnie pracą i wychowaniem dzieci. Spotykają się 2 razy w tygodniu – na modlitwie i grupie dzielenia. Oprócz tego każdy ma swoją misję na dany rok, która obejmuje określone zadania i posługi.
Ile osób należy do Chemin Neuf w Polsce?
– Jest nas 112 osób, w tym ok. 15 osób konsekrowanych. Reszta to małżeństwa.
Czy od momentu powstania, przez te 50 lat wspólnota przeszła jakąś drogę zmiany?
– Tak. Zmiana to specyfika naszej wspólnoty. Nasza nazwa „Chemin Neuf” oznacza „Nowa droga” i taką nową drogą wciąż idziemy. Jesteśmy wspólnotą w drodze, nasłuchującą natchnień Ducha Świętego. Pierwszy zakręt, a nawet mały kryzys, miał miejsce wówczas, gdy wspólnota z francuskiej stała się międzynarodową. Obecnie ta strona międzynarodowa wręcz przeważa.
Ważnym momentem, w 1992 r., było powstanie Komunii Chemin Neuf – ciała apostolskiego wokół wspólnoty. Tworzą je bracia i siostry, którzy nas poznali i chcą być blisko, ale niekoniecznie według pełnego modelu zaangażowania. Dla przykładu – mają spotkania raz w miesiącu, a nie raz w tygodniu, mogą, lecz nie muszą – jak to jest w przypadku członków wspólnoty – korzystać z towarzyszenia duchowego. Komunia Chemin Neuf jest czymś bardzo istotnym. Bez tych braci i sióstr wiele naszych działań nie byłoby możliwych. W Polsce jest to obecnie ok. 90 osób.
Kolejna istotna zmiana na naszej drodze – gdy zaczęto nam proponować prowadzenie parafii. Dzieje się to zawsze na zaproszenie biskupa miejsca, który powierza parafię nie tylko proboszczowi z instytutu Chemin Neuf, ale też całej ekipie braci i sióstr. Mamy obecnie na świecie ponad 30 takich parafii, m.in w Paryżu w Reims, w Londynie, w Montrealu. W Polsce są dwie – w Wesołej w Warszawie i w Mistowie pod Mińskiem Mazowieckim.
Ciekawym zjawiskiem jest również to, że wiele domów wspólnotowych otrzymaliśmy od wygasających zgromadzeń zakonnych, albo takich, które doświadczają spadku liczebności, a zależy im, by należące do nich niegdyś budynki nie zostały zniszczone lub zdesakralizowane. W ten sposób otrzymaliśmy przepiękne opactwa we Francji – pocystrskie w Hautecombe i Notre-Dame-des Dombes pod Lyonem czy pobenedyktyńskie Oosterhout w Holandii. W Saragossie przejęliśmy od kartuzów olbrzymią kartuzję, gdzie obecnie znajduje się międzynarodowe centrum formacji małżeństw.
Jakie są główne wymiary waszej działalności?
– To co jest najbardziej rozpowszechnione i z czego jesteśmy najbardziej znani – to misja Kana, czyli formacja małżeństw. Kana działa nawet w wielu miejscach, gdzie nie ma wspólnoty, np. w Wietnamie, w Kenii, w Indiach. Organizujemy weekendy, rekolekcje dla małżeństw i dla wszystkich, którzy chcą pracować nad związkiem, również dla par niesakramentalnych, również dla niewierzących.
Mamy też apostolat młodych. Dla „starszych młodych” od 18 do 30 r. ż. organizujemy rekolekcje, weekendy, a w lecie festiwal młodych w Hautecombe, gdzie jest międzynarodowe centrum ich formacji. Przyjeżdżają bardzo liczne grupy młodzieży z całego świata. Z Polski każdego roku wybiera się ok. 100 osób. Festiwal otwarty jest dla wszystkich. Apostolat młodych wiąże się też z prowadzeniem akademików. W Polsce mamy dwa – w Łodzi i w Lublinie przy KUL.
Dla młodszych, w wieku od 14 do 18 lat organizujemy weekendy i latem obóz „W góry i do nieba”. Weekendy odbywają się 3 lub 4 razy w roku, najczęściej w Wesołej. Uczestniczy w nich po ok. 80 osób.
Od pewnego czasu mamy też propozycje pastoralne dla dzieci. To spotkania o nazwie „Tymoteusz”, które gromadzą każdorazowo ok. 100 dzieci – przede wszystkim z prowadzonych przez nas parafii, ale nie tylko.
Inny wymiar naszej działalności stanowi praca na rzecz jedności osoby i uzdrowienia wewnętrznego. Prowadzimy rekolekcje w ciszy wg. Ćwiczeń św. Ignacego, rekolekcje uzdrowienia wewnętrznego „Anamneza” o oraz Cykl Siloe. Jest to cykl rocznej pracy nad uzdrowieniem wewnętrznym oraz doświadczeniem pojednania. Na takich rekolekcjach przyjąć możemy każdorazowo po ok. 30 osób. Zawsze listy są pełne. Potrzeby są bardzo duże, przewyższają nasze możliwości. Dlatego właśnie budujemy Centrum Siloe, z domem rekolekcyjnym, gdzie będziemy mogli pomagać jeszcze większej liczbie osób.
Warto powiedzieć też o wymiarze ekumenicznym Chemin Neuf, bardzo mocno związanym z naszym charyzmatem. Codziennie każdy członek wspólnoty modli się o jedność Kościoła. Angażujemy się też w wydarzenia ekumeniczne i formację ekumeniczną. W Wesołej np. organizujemy regularnie otwarte oficja z modlitwą o jedność chrześcijan.
W jakiem wymiarze jesteście otwarci w waszej działalności apostolskiej na osoby spoza Kościoła?
– Nie chodzi o to, by ewangelizować tylko „porządnych katolików”. Wszystkie nasze sesje są otwarte. Nie pytamy o przynależność konfesyjną. Młody człowiek, który zadaje sobie pytanie, czy Bóg w ogóle istnieje, albo ktoś bardzo pogubiony, kto nie spowiadał się od czasu pierwszej komunii, może pojechać na weekend czy festiwal młodych i bardzo dobrze się tam odnaleźć. Zapraszamy też wszystkie małżeństwa i pary na weekendy i sesje Kana. To jest też forma ewangelizacji i głoszenia dobrej nowiny, że Jezus kocha każdą rodzinę. Zapraszamy: „przyjedźcie, popracujcie nad waszym małżeństwem”. Dla niektórych ta praca nad związkiem staje się okazją do spotkania żywego Jezusa.
Jak konkretnie wyglądają wasze plany związane z Centrum Siloe?
– Ten rodzaj pracy jest nam dobrze znany, gdyż taki dom od wielu lat istnieje pod Lyonem. Działa zasadniczo w dwóch wymiarach. To po pierwsze dom rekolekcyjny, w którym prowadzone są rekolekcje ignacjańskie oraz wspomniana Anamneza czy Siloe. Po drugie – miejsce, w którym przyjmowane są na krótsze lub dłuższe pobyty osoby, które potrzebują czasu zatrzymania, czasu na odbudowę; osoby, które doświadczyły ciężkich zranień, traum, wypalenia, również zranień w Kościele. W tym domu mogą przeżyć pobyt „w Siloe”, oparty na pracy nad uzdrowieniem wewnętrznym i doświadczeniu życia braterskiego we wspólnocie.
Taki właśnie dom budujemy w Mistowie. Otwarcie planujemy już na połowę września. Mamy nadzieję, że to się uda. Chcemy rozpocząć pracę jak najszybciej, choć będziemy działać etapami. Najpierw uruchomimy dom rekolekcyjny. Potem rozpoczniemy rekolekcje „Anamneza” i sesje Siloe. Kolejnym etapem będzie przyjmowanie osób na dłuższe pobyty.
Skąd czerpiecie środki?
– Wszystko jest bardzo kosztowne, dlatego, jak mówi nasz proboszcz z Mistowa – to Pan Bóg buduje ten dom. Doświadczamy tu serii małych i dużych cudów, tzn. ogromnej hojności ludzi. Oczywiście szukamy różnych środków, sponsorów, fundacji, ale większość pieniędzy pochodzi z ofiar osób prywatnych. Ludzie wspierają nas również poprzez dary rzeczowe lub pracę, którą chcą wykonać bez wynagrodzenia.
Czy w Centrum Siloe będzie przestrzeń na profesjonalną terapię?
– Tak, choć wymaga to dobrego rozpoznania. Punktem wyjścia dla nas jest to, by patrzeć na człowieka całościowo, by widzieć osobą jako całość. Dlatego nasze programy są przygotowywane w zespołach, w których znajdują się i lekarze, i psychoterapeuci, i osoby zajmujące się towarzyszeniem duchowym. Gdy cierpi człowiek, to cierpi cały człowiek. Skądinąd w naszej wspólnocie jest wielu psychologów i psychoterapeutów. Mamy więc w tym zakresie duże możliwości.
Czy Centrum jest jakąś próbą odpowiedzi na problem wykorzystania seksualnego w Kościele?
– Tak. To był jeden z ważnych impulsów, który towarzyszył decyzji o jego powstaniu. Potrzeba takiej przestrzeni, w której osoba zraniona może w bezpiecznym miejscu się zatrzymać, znaleźć schronienie na jakiś czas, podjąć pracę nad integracją, przejść drogę uzdrowienia wewnętrznego.
Przeżywacie we wspólnocie jubileusz 50-lecia. Jak wyglądają obchody?
– Rozpoczęliśmy je w sierpniu 2023 r. w ramach naszej kapituły generalnej w opactwie Hautecombe. Na kolejne etapy tego świętowania złożyło się październikowe spotkanie w Burkina Faso oraz styczniowe – na Martynice. Wszystko zakończy się spotkaniem w Polsce, 13 kwietnia w Łodzi. Za każdym razem w naszych spotkaniach uczestniczą biskupi miejsca. W Łodzi towarzyszyć nam będzie kard. Grzegorz Ryś. Są to spotkania transmitowane, które mogą oglądać bracia z całego świata. Oprócz tych czterech, o których wspomniałam, odbywały się też wydarzenia o charakterze lokalnym, np. w Holandii czy w Egipcie. Świętujemy pod hasłem „Kościół jutra”. Nie chcemy koncentrować się na wspomnieniach, choć na to też jest czas, ale raczej zadawać sobie pytanie, jak możemy jako wspólnota służyć Kościołowi dziś i jutro, jak być na nowo posłani.
Jak będzie wyglądało spotkanie w Łodzi?
– Spotkanie 13 kwietnia rozpocznie się Eucharystią w łódzkiej archikatedrze pod przewodnictwem kard. Rysia. Będzie też czas na konferencje i świadectwa. Będziemy rozważać temat Kościoła jako różnorodności pojednanej w Duchu Świętym. O tym, w jaki sposób Kościół może stać się narzędziem jedności, opowie nam podczas konferencji kard. Ryś. My, jako członkowie wspólnoty, będziemy mówić o tym, w jaki sposób nasze życie wspólnotowe może być laboratorium jedności i w jaki sposób tym naszym wypracowanym doświadczeniem możemy się dzielić z całym Kościołem i nie tylko.
Będziemy mówić o pracy na rzecz jedności osoby, uzdrowienia wewnętrznego, o jedności małżeństwa i rodziny, a wreszcie – o jedności Kościoła.
Na zakończenie odbędą się nieszpory z modlitwą o jedność Kościoła.
Nasze doświadczenie pozwala nam widzieć coś, co jest bardzo jasnym modelem drogi pojednania. Na tej drodze niezbędny jest aspekt poszukiwania prawdy, ale w taki sposób, że wychodzi się ku drugiemu. Ważne jest, by pozwolić drugiemu opowiedzieć jego historię, chcieć wybaczyć i samemu poprosić o przebaczenie. Otworzyć się na łaskę miłosierdzia, bo nic nie możemy osiągnąć własnymi siłami.
Co Pani osobiście daje bycie w tej wspólnocie?
– Mówiąc najprościej – do wspólnoty wstępuje się po to, by być szczęśliwym. By odnaleźć dobre, dające owoce miejsce w Kościele i tam iść za Jezusem – osobiście i w małżeństwie. I ja jestem szczęśliwa!
Mam też głębokie przekonanie, że wspólnoty są przyszłością Kościoła. To, żeby żyć życiem braterskim – myślę, że tego właśnie ludzie szukają w Kościele i w parafiach.
źródło: KAI / rozmawiała Maria Czerska
czyatj też:
Dodaj komentarz