szukaj
Wyszukaj w serwisie


Jesteśmy sobie potrzebni

Ks. Tadeusz Domżał / 07.02.2024
fot. pixabay.com
fot. pixabay.com

Moja rada dla wszystkich zawsze i wszędzie: jesteśmy sobie potrzebni. Jeżeli nie tak, to inaczej, jeżeli nie przy jednym stole i przy herbatce to w modlitwie, w myślach, w pamięci o sobie, w dobrym słowie i w każdym życzeniu – pisze ks. Tadeusz Domżał z archidiecezji lubelskiej. 11 lutego przypada 166. rocznica pierwszego objawienia Matki Bożej w Lourdes i XXXII Światowy Dzień Chorego.


Publikujemy pełną treść przesłania, jakim z okazji Światowego Dnia Chorego podzielił się z czytelnikami Polskifr.fr ks. Tadeusz Domżał.

*

W niedzielę 11 lutego br. przypada 32. Światowy Dzień Chorego. W tym dniu wspominamy również Matką Bożą z Lourdes. Zawsze, ilekroć wspominam to miejsce z czasów moich rekolekcji 2005 r., przypominam sobie płonące świece w sanktuarium, które często obserwowałem. Każda z nich paliła się własnym światłem, dawała inny blask, inaczej sączyły się strugi parafiny czy wosku, inaczej kształtowały się różne krople i spadające strużki i każda z tych świec gasła inaczej, mimo że zapalano je po kolei i były równe. Do dziś mam kilka zdjęć, które oglądam i ciągle budzą we mnie nowe refleksje. Klucz jest jednak zawsze ten sam – każda świeca to człowiek, jego światło, jego życie, jego spalanie – ofiarowanie i na koniec ostatni płomień.

fot. ks. Tadeusz Domżał; świece w Lourdes, fot. s. Amata CSFN

Ludzie szukają zdrowia, szukają życia i szukają szczęścia. Nie można zapomnieć, że w większości refleksje są trochę inne, gdy ktoś ma zdrowie, szczęście i środki ku temu, aby żyć spokojnie. Większość ludzi woła – w różnej formie, ale według tego samego klucza: chleba i igrzysk! Gdy kończą się igrzyska wołają o chleb, a gdy mają chleb, znów proszą o igrzyska i tak w koło i tak to się kręci.

Co dzieje się wtedy, gdy raptem jesteśmy zatrzymani jak na znaku STOP, a może jeszcze dłużej, tak jakby nie widać było, co nas zatrzymało, ale ustawiła się długa kolejka, jest korek i ktoś pyta kogoś, co tam jest. Podchodzi, mija kilka samochodów, idzie do przodu i raptem ktoś z bocznej uliczki wyjeżdża i mówi: był wypadek.

Kiedy do człowieka przychodzi choroba, taka poważna – nie katar, nie grypa, nie lekkie przeziębienie, anginka – tylko coś już poważnego; kiedy są wyroki, co do czasu życia, co do konieczności poważnego zabiegu – trzeba to usunąć, trzeba to wyciąć, trzeba to amputować – to wtedy niezależnie od okoliczności czujemy się tak, jakby ktoś wylał na nas wiadro zimnej wody.

To jest po prostu szok. Musimy zostawić wszystko i zająć się sobą na ile to jest jeszcze możliwe. Wtedy nie liczą się pieniądze, wtedy nie liczy się to, co mieliśmy zrobić, nasze prywatne ambicje, skończenie tego czy tamtego biznesu… To wszystko odchodzi na plan dalszy, a chory najpierw ma dużo telefonów. Wszyscy się pytają o zdrowie, potem już jest zmęczony odpowiedziami, a potem mija miesiąc, drugi, trzeci i telefony zaczynają ustawać. Od czasu do czasu ktoś się jeszcze odezwie, a potem niektórzy nawet mówią: cóż, nie wiem jak się go nawet zapytać jak się czuje, nie wiem czy chciałaby ze mną rozmawiać.

Tak ktoś zostaje w samotności, w problemie, a jeszcze czasem dotknięty jest innym prezentem w postaci covida czy jakiejś bakterii szpitalnej i sytuacja robi się coraz bardziej poważna.

fot. pixabay.com

Kiedyś, gdy ludzie wybierali się w odwiedziny do szpitala, brali z sobą jakąś wodę, jakiś napój, czasem jakieś kruche ciasteczka, pomarańcze, mandarynki i coś z produktów innego rodzaju. Jeżeli ktoś sobie czegoś zażyczył, czegoś z kosmetyków, czegoś do higieny osobistej itp. Czasem jednak komuś się bardzo spieszy. Wpadał albo musiał czekać, bo były specjalne przepisy, żeby wejść. Tam, gdzie był zakaz, nie było mowy o odwiedzinach. To wszystko podawały wtedy pielęgniarki. Torebkę albo torbę czy jakiś inny pakunek i tyle.

Co się stało ? Stało się tylko tyle, że dzwonimy albo nie dzwonimy. Coraz mniej mamy siebie dla siebie. Coraz mniej jest bliskości, a coraz więcej odległości. Wtedy człowiek ma prawo poczuć się niepotrzebny. Kiedy jest i pracuje znajomi przychodzą, witają się, pytają o zdrowie, są grzeczni, uprzejmi, mili; coś załatwią, coś ktoś im doradzi, chcą to jeszcze jakoś dalej kontynuować, podtrzymują znajomość, spotykają się, gdzieś umawiają i tak to wygląda, ale po pewnym czasie to wszystko gaśnie.

Kiedy po raz pierwszy przyszło mi przeżyć święta w szpitalnej izolatce, w czasie świąt Bożego Narodzenia, czułem się niepotrzebny. Wcześniej był adwent. Często prowadziłem rekolekcje adwentowe, czasem jedną turę, a czasem dwie, ale była i taka okoliczność, że kiedyś nawet byłem cztery razy na krótkich rekolekcjach, bo takie były okoliczności. Zachorował zakonnik, a potem była silna epidemia grypy i drugi rekolekcjonista odmówił przyjazdu. Nie chciałbym powtarzać tego rekordu, ale było mi smutno. Jeszcze smutniejsza była Wigilia w samotności. Potem Boże Narodzenie i kolejne dni aż do Sylwestra.

Pomyślałem sobie wtedy: nie mogę pozwolić sobie na to, aby inni o mnie zapomnieli i będąc w szpitalnym łóżku, z nogą wyciągniętą do góry, wysłałem około 150 sms-ów z życzeniami na Boże Narodzenie. Otrzymałem mnóstwo życzeń z zapewnieniem o modlitwie i innych serdeczności. Od tamtego czasu na każde święta wysyłam mnóstwo życzeń, czasem 150, a czasem może więcej i czynię to ze świadomością, że tak trzeba, tzn. nie pozwolić zapomnieć o sobie.

Człowiek chory czuje się czasem niepotrzebny i może nawet wszystko zacząć mierzyć: czy to co robią dla niego inni, to jest litość czy to jest miłość, a może jeszcze oznaki miłosierdzia. Jezus rozróżnia te wszystkie motywy. Jest to zapisane w ewangeliach.
Pierwsza ewangelia zawsze jest ta sama: być. Chory poczeka, a nawet czasem może się obejść bez jakichś drobnych przedmiotów i rzeczy, ale czasem pragnie rozmowy, kilku słów, wspomnień, chce zapytać o kogoś, co gdzie się dzieje, jak to wygląda, czy będzie miał jeszcze jakieś szanse powrotu do normalnego życia, czy będzie musiał się już ze wszystkiego wycofać i ze wszystkim pożegnać – to jest takie istotne.

Ludzie mierzą to czasem bardzo różnie, bo tak jak idą do sklepu po zakupy – zapałki, mleko, chleb, masło – tak jak idą do szkoły, czy na uczelnię, bo mają zajęcia – tak jak idą do kościoła, żeby się pomodlić – tak czasem i my jesteśmy wśród tych potrzeb. Podobne skojarzenia mogą mieć ludzie, którzy przeszli na emeryturę, że już teraz nie są aż tak potrzebni.

Moja rada dla wszystkich zawsze i wszędzie: jesteśmy sobie potrzebni. Jeżeli nie tak, to inaczej, jeżeli nie przy jednym stole i przy herbatce to w modlitwie, w myślach, w pamięci o sobie, w dobrym słowie i w każdym życzeniu. Świadomość, że ktoś się za mnie modli, że ktoś o mnie pamięta, że ktoś do mnie przyjdzie jest czymś niesamowitym.

fot. pixabay.com

Kiedy leżałem w szpitalu na sali siedmioosobowej pewnego razu przyszła pielęgniarka z jakąś przesyłką: zapytano o imię i nazwisko człowieka. On wtedy wyszedł na korytarz. Poszedł chyba kupić sobie jakąś gazetę. Jeden z mężczyzn na sali powiedział: a to ten pan, do kogo nikt nie przychodzi. Tam, leży pod oknem. Tak to był ten pan. Pamiętam te słowa.

Jezus tak wiele słów powiedział o chorych: „uzdrawiajcie chorych” to jedno z ważniejszych zadań skierowane do uczniów; a jak uzdrowić, to dać zdrowie, dać nadzieję, dać miłość, dać wiarę – to jest uzdrowienie, od tego się zaczyna. Medycyna przychodzi potem, ale moc człowieka zawsze jest z Boga, z Jego słowa, z łaski, z sakramentów świętych.

Jezus podał bardzo prostą złotą zasadę: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!” (Mt 7,12); „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,30); „Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 6,2); „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10,22).

Trwajmy w miłości Chrystusa, w dziękczynieniu za wszystko, za zdrowie, za cierpliwość, za miłość.

Bóg zapłać za modlitwy w imieniu wszystkich chorych i cierpiących!

*

Światowy Dzień Chorego został ustanowiony przez papieża Jana Pawła II 13 maja 1992 roku. Miało to miejsce w 75. rocznicę objawień fatimskich i w 11. rocznicę zamachu na życie polskiego Papieża. Szczególnym miejscem obchodów tego dnia jest francuskie sanktuarium w Lourdes, które odwiedzają miliony pielgrzymów każdego roku. To miejsce, w którym modlitwa o zdrowie dla chorych zajmuje ważne miejsce.

W Lourdes niedaleko lotniska znajduje się Dom Polskiej Misji Katolickiej „Bellevue”. Oferuje możliwość noclegu szczególnie od kwietnia do końca października, w okresie pielgrzymkowym. Szczegółowe informacje >>>.

 

czytaj też:

Ks. Tadeusz Domżał: każda świeca w Lourdes to streszczenie życia człowieka >>>

Mama niepełnosprawnej Moniki: „Obecnie ludzkie serca topnieją” >>>

Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes uczy szacunku i troski o chorych i cierpiących >>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Avatar użytkownika, wgrany podczas tworzenia komentarza.


2024-11-23 00:15:12