Intelektualista: Tragiczna śmierć młodego Nahela to tylko pretekst do głębokiego odrzucenia państwa francuskiego
fot. pixabay.com
Tragiczna śmierć młodego Nahela to tylko pretekst do głębokiego odrzucenia państwa francuskiego we wszystkich jego instytucjach, częściowo podsycane przez podżegające przemówienia części lewicy – ocenił w piątek intelektualista Pascal Bruckner.
„To doskonale skoordynowana dramaturgia, w której uczestnicy zamieszek odpowiadają na scenariusz napisany już co najmniej od 2005 roku. Przemoc jest permanentna w pewnych dzielnicach (…). Zauważmy, że nie wszystkie życia są sobie równe: śmierć policjanta lub jego podpalenie koktajlem Mołotowa nie budzi żadnych emocji, poza aplauzem niektórych krzyczących o +grillowanym kurczaku+” – mówi francuski filozof, powieściopisarz i eseista w wywiadzie dla piątkowego „Le Figaro”.
“Odrzucenie państwa francuskiego we wszystkich jego instytucjach jest nihilistyczne i polega na niszczeniu tego, co ma poprawić życie wszystkich. Ten wandalizm niestety nie jest jedynie charakterystyczny dla przedmieść, działał również podczas demonstracji +żółtych kamizelek+ w 2019, 2022 i 2023 roku podczas starć z antykapitalistami z Black Blok, antifami i innymi wichrzycielami” – wskazuje Bruckner.
„W 2005 r. buntownicy, dzieci telewizji i supermarketów, zażądali, jak powiedział wówczas jeden z nich, +pieniędzy i lasek+. Nie chcieli rewolucji proletariackiej ani wykorzenienia biedy, chcieli czerpać korzyści z rynku. Urodzeni we Francji chcieli zostać jednymi z nas, ale czuli się zablokowani przez kolor skóry, a przede wszystkim pochodzenie społeczne, adres. Tak jak dzisiaj, nie mieli żadnego projektu, poza wymiotowaniem nienawiścią na policję, paleniem żłobków, supermarketów, szkół, ośrodków pomocy społecznej, bibliotek w samobójczym podejściu, które jeszcze bardziej odcina ich od reszty narodu” – podkreśla Bruckner.
„Ich bunt, przekazywany w sieciach, jest zawsze formą negatywnej integracji, rytuałem inicjacyjnym, w którym walka z policją zastępuje niemożliwy bunt przeciwko nieobecnemu lub nieistniejącemu ojcu. Francja ignoruje ich lub gardzi nimi, a ich wściekłość można zinterpretować jako krzyk zawiedzionej miłości, sposób powiedzenia: jesteśmy tutaj, istniejemy. Takie są przedmieścia” – zauważa intelektualista.
Przedmieścia francuskich miast, to „rezerwat talentów i energii, ale też potencjalnego barbarzyństwa – rasizmu, antysemityzmu, homofobii – siedlisko najgorszych instynktów plebsu” – wskazuje.
O podsycanie zamieszek Bruckner oskarża skrajną lewicę we Francji. „To, co zmieniło się w ciągu 20 lat, to pojawienie się powstańczej ultralewicy, sympatyzującej z radykalnymi islamistami, zaciekle antysyjonistycznej, która marzy o zwielokrotnieniu zamieszek. (Partia) Francja Nieujarzmiona i ekolodzy nie mogąc rządzić Francją, chcą zatem uczynić ją niemożliwą do rządzenia” – uważa.
Filozof broni instytucji państwa, oskarżając buntowników o barbarzyństwo porównywalne z ideologią marksistowską. „Przemoc jest dla nich, podobnie jak dla Marksa, wielką akuszerką historii. Wszystkie preteksty są dobre, aby usprawiedliwić brutalność, dając alibi +systemowemu rasizmowi+, podczas gdy państwo francuskie jest z natury antyrasistowskie z konstytucji” – mówi.
„Zamaskowani lub zakapturzeni, jak członkowie Inkwizycji, podpalają środki transportu publicznego, podpalają autobusy i metro, uderzają w najsłabszych, kobiety lub dzieci, strzelają ostrą amunicją do strażaków i policji, nie okazują wyrzutów sumienia” – oskarża buntowników Bruckner.
“(Jean-Luc) Mélenchon (lider skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej- PAP) dał poważny impuls Zgromadzeniu Narodowemu, uzasadniając kulturę represji. Ramię w ramię dwie skrajności zmierzają razem ku przepaści” – podsumowuje intelektualista.
źródło: PAP
Dodaj komentarz